Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Litwa za Witolda.djvu/375

Ta strona została uwierzytelniona.
365
1430.

że więcéj o nią starać się nie będzie. Radzono królowi, aby senatorów swych nie odpuszczał od boku, ale upewniony pismem, pozwolił im odjechać do Polski. Witold na list cesarski, którym donosił mu, że wojsko zbierze w Niemczech, i zbrojnemi ludźmi przeszle mu korony, odparł, że umierający już ich nie żąda i prosi cesarza, aby wszelkich starań poprzestał (Voigt).
Witold dogorywał w Trokach, z choroby i boleści upokorzenia swojego; słabość wzmagała się w sposób zastraszający. Ciągły niepokój, cierpienie duszy, piérwszy zaród śmierci wszczepiły w silne jeszcze ciało. U łoża konającego, żona więcéj o swe skarby niż o życie jego troskliwa (gdyż klejnoty własne obawiając się już gospodarzyć poczynającego Świdrygiełły, odesłała do przechowania Zbigniewowi, który ich nie przyjął) łamała ręce z bojaźni o siebie raczéj niż o niego!
Żona garnąca skarby, król Władysław znużony, obojętny i zimny, Świdrygiełło chciwie godziny śmierci wyglądający, oto co otaczało łoże wielkiego człowieka w chwili jego zgonu. Nikogo przyjaźnego, nikogo z sercem i współczuciem! Świdrygiełło wcześnie już mając się za pana nim jeszcze Wielki Witold umarł, w dworcu Trockim i po skarbcach xiążęcych gospodarować poczynał, nie opowiadając się nikomu, a zaglądając tylko ku łożu jakby śmierci wyglądał! Zgromił mu to król, za co gniewny i rozsrożony, odjechał zaraz.
Zbliżała się uroczysta, wielka śmierci godzina; czternaście dni już trwała choroba, bohatér po sobie państwo bez następcy, Litwę bez pana w objęciach Polski, Świdrygiełłę wichrzyciela obok starca Władysława i Juljannę bez opieki rzucał. Zgon wielkiego bohatéra, smutny był i nau-