Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Litwa za Witolda.djvu/85

Ta strona została uwierzytelniona.
75
1394.

skiemi i coraz mu nadchodzącemi posiłki, o tyle był mocniejszy, a Witold poniesionemi w małych potyczkach straty osłabiony, że się musiał cofnąć z pod Kowieńskiego horodyszcza. Nowe posiłki Krzyżackie mogły go od Wilna odciąć i osaczyć tak, że ze swemi 15,000 ludzi byłby wpadł w matnię; rozważnie więc uprzedzając nadejście Inflandczyków, powoli ustąpił. Zaraz za nim W. Mistrz ruszył na Stare-Kowno, gdzie żywność pod osłoną jednego oddziału zostawił między Wilją i Strawą; przebył Strawę i pośpieszył za W. Xięciem na Wilno. Jakiś więzień litewski ostrzegł go, że Witold na drodze ciągnącemi się lasami, porobił zasadzki, zasieki, nawały, i osadził ludźmi ciasne przejścia; unikając więc niebezpieczeństwa Mistrz zwrócił się bardziéj ku północy do Wilji, i przerzynał nową i nietorowaną drogą. Ciężki to był dla Krzyżaków, choć oswojonych z lasy Litewskiemi, pochód. Któż opisze litewską puszczę owych czasów w stronach, gdzie jéj może stopa ludzka nie tknęła? Jedne lasy Nowego-Świata wyobrażenie jéj dać mogą. Wszędzie siekierą torować sobie musiano przejście, błota narzucać balami, mosty stawić na gniłych rzeczułkach, przebywać jeziora, drzeć przez zarośle i gąszcze, a koń żywił się liśćmi chyba, bo trawy nie znalazł pod stopami; żołnierz zaś marł z głodu. Do tego jeszcze Witold i tu ze swemi ludźmi zaskoczył drogę Mistrzowi, który walczyć musiał co chwila z ukrytym Litwinem, las ten mającym jak własną chatę.
Nareszcie wyrznęli się Krzyżacy pod Poporcie już w ludniejszy kraj, gdzie Sudemunda Bajoras’a, szwagrem Witolda zwanego, w Mewen pochwycono w niewolę. Zakon mianował go zdrajcą, bo zdradą zwało się do swoich powrócić, a zerwać z nieprzyjacielem. Nieszczęśliwy przez oprawców tych mściwych, za poradą i zgodą zakonników