Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Litwa za Witolda.djvu/86

Ta strona została uwierzytelniona.
76
1394.

(ale bez sądu, pisze Narbutt), obwieszony został za nogi. Nazajutrz pochwycono jeszcze jednego z krewnych Witolda (może z XX. Smoleńskich?) w pochodzie pod Wilno.
Przejście przez lasy od Strawy do Poporć nieskończenie trudne, o wielkie straty przyprawiło Krzyżaków; stracili mnóstwo koni, bydła pogrzęzłego w błotach, lud znużony był niewymównie, a wypadający z zasadzek Litwini potrafili część jego pozostałą w tyle i oderwaną od oddziału, wybić garstkami. Mistrz przyszedł pod Wilno znużony, zrażony, głodny, z wojskiem, które sam pochód jak wyprawa zniszczyła i rozstroiła. Z pomocą mężnych Burgundskich łuczników, obciągnięto część tylko znaczną miasta i zamku. Witold nie czuł się dość silnym, by do stanowczéj stanąć walki; ale mógł przy położeniu obronném, zapasach żywności i odwadze wielkiéj wytrzymać oblężenie długie, szarpiąc nieprzyjaciela ustawicznemi wycieczkami. Tak téż zamyślał. Góry około Wilna osadzone Litwą, pojedynczo brać było potrzeba i o każdą krwawy bój zwodzić; tu właśnie odznaczyć się mieli Burgundscy łucznicy. Tymczasem zamki oba wystawione były na nieustanny ogień szturmowych dział nieprzyjacielskich, któremi nadaremnie starano się wyłom uczynić. Witold oprócz załogi, wzmocniony Polakami i Litwą, a Rusią, którą zewsząd ściągał, zajął do koła okolice, tak, że osaczył obóz znajdujący się między warownią a jego wojskiem, nieustannie napastującém Krzyżaków wycieczkami dziennemi i nocnemi. Codzień ten krąg ściskając, doprowadził Mistrza do tego, że wysłać nie mógł dla picowania, ani się wychylić z obozu, aby go litwini nie napastowali. Głód i niedostatek dokuczać poczynał. Kupki picowników brano codzień w niewolę, lub wybijano do nogi. Raz nawet Mar-