Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Litwa za Witolda.djvu/89

Ta strona została uwierzytelniona.
79
1394.

na ziemi w gruzach, a do zamku przystąpić jeszcze nie było można dla głębokich foss wody pełnych, które stawiły oblegającym nieprzezwyciężoną zaporę. Chciano innemi rowy wodę uprowadzić, ale robotnicy kopiący nieustannie napadani z zamku, wybijani byli tak, że wprędce zrzec się musiano zamiaru.
Tymczasem nieprzyjaciel napastował Krzyżaków nie dając im wytchnienia i ciągłą trapił walką, któréj podołać nie mogli. Straty w ludziach i koniach były ogromne, a nadzieja zdobycia Wilna tak mała, położenie tak nieznośne, że W. Mistrz musiał dwónastego dnia po przybyciu Inflantczyków, a dwódziestego od oblężenia, puścić nazad przybyłych, pozostałemu wojsku zakazując wdawać się w cząstkowe potyczki z oblężonemi.
Swidrygiełło probował azali zdradą zamku dolnego dostać nie potrafi, udał się do Rusinów, Mnichów (Czernców), do których wysłał niby zbiegłego jednego ze sług swoich. Umówiono się o podłożenie ognia w zamku, ale jeden ze spiskowych tknięty sumieniem czy przerażony następstwy, wydał wszystko naczelnikowi. Pobrano zdrajców w kajdany, a z niemi ostatnia nadzieja upadła — nie pozostało żadnéj.
Były i ze zbliżającym się w téj chwili Witoldem rozmowy i jakieś układów zamiary, ale Witold nie miał o co traktować, pisze historyk zakonny (Wigand); warował sobie, aby mu dworców nie palono, i na tém się rozeszli. W istocie, zwyciężca czegoż mógł żądać?
Krzyżacy ze wstydem i straty ogromnemi poniósłszy wielkie koszta na tę wyprawę, musieli zwinąć obóz i ustąpić nic nie dokazawszy; ludzi, koni, zapasów postradawszy mnóstwo. Ani mógł Swidrygiełło przez Zakon prowadzony w czémkolwiek mu dopomódz, prócz że zdradliwemi podmowy, wstydu im jeszcze przymnożył.