Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Litwa za Witolda.djvu/90

Ta strona została uwierzytelniona.
80
1394.

Wojska Krzyżackie ruszyły z pod Wilna (w początkach Października) przez Troki do rzeki Strawy, gdy tu się Mistrz od pojmańca litewskiego dowiedział, że Witold nakazał w lasach, któremi Zakonnicy nazad ciągnąć mieli, ściągnąć mnóstwo ludu, drogi pozawalać, zasiec i ciasne przejścia osadzić. Sam zaś, gdyby się cofnęli, czyhał na nich z tyłu, otoczyć ich i wybić do jednego zamierzając. Słowa jeńca sprawdziły się, cała puszcza, jak się przekonali Krzyżacy, osadzona była Żmudzinami. Położenie znużonego wojska było rozpaczliwe. Potrzeba było, nimby Witold nadciągnął, przebojem iść przez lasy zdradami zasiane. Wystąpili naprzód dla oczyszczenia zawad poczynionych w lesie, przeciwko Żmudzinom, konni porzuciwszy swe konie z resztą łuczników Burgundskich, pod wodzą starszyzny. Zasieki znalazły się tak silne, jakich dotąd nie widziano; musiano je brać szturmem krwawym, gdzie półtrzecia sta Żmudzi legło, Litwini przełamani wreszcie zostali i Mistrz przeszedł niebezpieczną zasadzkę, choć nie bez straty. W Starém-Kownie czekały statki, na które zabrano chorych i rynsztunek wojenny; reszta obróciła się północnym Niemna brzegiem, napadając na Żmudź małemi wycieczki dla rabunku i rzezi. Szli tak, aż pod Georgenburg, gdzie wszyscy za Niemen przeszedłszy, wrócili się do Pruss z wyprawy bez sławy i bez korzyści. Zakon poznawał jak ciężko było walczyć z Witoldem.
Dwa miesiące prawie zeszły w pochodach i oblężeniu Wilna; nie potrafiono ani Ritterswerder umocnić, ani stolicy dobyć, ani nawet łupów znacznych zagarnąć. Strzelcy Burgundscy odprawieni z podziękowaniem i świadectwem uczciwości i zręczności w posługach, których doznał od nich Zakon.
Ta niepomyślna wyprawa, a późniéj zawarte przymierze