Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Lublana T. 1.djvu/161

Ta strona została skorygowana.

wielki, któremu leżący Dryja przysłuchiwał się zdala, czasem głowę podnosząc, to przyciskając ją do ziemi. Zwyciężyła wreszcie dziewczyna.
Dniało już, gdy rozwiązany, pokaleczony Dryja, powtórzył za Lublaną straszną klątwę, której słuchała Rusa. Dziewczyna mu przyniosła sama kubek wody i obie odeszły w bok, dając zranionemu spocząć — obwiązawszy mu szyję.
Oczy Lublany świeciły jasno i pałały; Rusa, mrucząc, siadła pod swym dębem na spoczynek. Łysek, choć odwołany, siedział z mordą do nieprzyjaciela zwróconą.