Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Lublana T. 1.djvu/43

Ta strona została skorygowana.

wda! Co my przed sobą się wstydzie mamy, albo to jedna jest coby sobie już nie napatrzyła lubego. Ta smarkata Dziubka (pogroziła jej na nosie), a i ta!
Dziubka przybiegła z tyłu i rękami obiema usta jej zamknęła, aż Mucha się na wznak na ziemię obwaliła. Śmiech powstał wielki, przerywany wołaniem:
— Wybieraj!
Lublana, jakby zmuszona, pochyliła się, zadumała, rękę podniosła i nagle za gładki kamyk Mirka chwyciła.
Od wołania dziewcząt aż się po lesie rozlegało, taki powstał krzyk i w ręce klaskanie.
— Mirkaś wybrała! — zawołała Mucha — a tośmy wiedziały wszystkie, że innego wybrać nie mogłaś. Ten twój!
Zarumieniła się Lublana i oczy jej zaiskrzyły się, potrząsła głową.
— Gorszy od drugich nie jest! — rzekła — ale do wyboru daleko! A jakichżeście to mi nastawili? — spytała, wskazując ręką.
Pośpiesznie Mucha każdego jej nazywać zaczęła, a dziewczę głową potrząsało.
Siedziały, jeszcze pieśń jakąś zanuciwszy do „Jaskółki i Wiochny“, gdy głos silny, czysty, ale niedziewczęcy, zpoza dębów im odpowiadać zaczął. Strwożyły się trochę; Dziubka na ziemi się poło-