Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Lublana T. 1.djvu/59

Ta strona została skorygowana.

łem ją dwa razy; hoża jest, postawę ma na panią. Rozkazywać będzie umiała. Krzywdy jej nie dam zrobić.
— Ona u mnie jedyna — odparł Ryżec.
Leszek się rozśmiał.
— U mnie też ostatnia zawsze jedyna — zawołał.
— To niechby inne ustąpiły — dodał ojciec. — Dobra ona jest, ale zgodna nie będzie, nauczyła się w domu przewodzić. Z drugiemi się nie ostoi.
Sroka mówić mu nie dał dalej.
— U mnie na to sposoby są, żeby zgoda była — rzekł mrużąc oczy. Nie bój się, lepiej jej nie będzie nigdzie, a kneziowską żonką być, nie każdej się dostanie.
— Młoda bardzo jest — rzekł Ryżec — rok-by, dwa, poczekać.
— Myślisz, że ja-bym starszą brał! — odparł Leszek. — Jam nie młody już, to mi właśnie takiej do miłowania trzeba. Za rok, za dwa, już mi ona nie będzie do smaku.
Spostrzegłszy, że Ryżec jakoś stał z głową zwieszoną, nieprzekonany, Sroka dodał:
— Syna nie mam, kto wie? jak ona mi go da.... pierwszą będzie, a tobie, kmieciu, cześć przypadnie dziadkiem kneziowi być. Tego ci-to jeszcze mało!
Ryżec się skłonił nizko.
Leszkowi po miodzie wesoło jakoś było, więc ze