Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Lublana T. 1.djvu/74

Ta strona została skorygowana.

Od stawiska, kędy Ryżec rybaków chaty wszystkie objechał, córki napróżno szukając, wieść o jej utopieniu się poszła w świat z ludźmi, którzy tu za rybami przybywali.
Ciała szukając, zapuszczano sieci po stawie całym, na rzeczce, ale go nigdzie nie znaleziono. Nie pocieszyło to ojca, bo ludzie mówili głośno, iż się zdarzało nieraz, że dziewki-wodnice, które w głębiach wszystkich jezior i wód mieszkają, dziewczęta i chłopców porywały.
Mówiono napewno, że i Lublanę to spotkać musiało, bo piękną była i lubiła nocami chodzić nad brzegami stawu, a duchy tego nie znoszą, gdy je kto podpatruje, jak się przy księżycu pluszczą, swawolą, śpiewają i psoty różne sprawiają. Małoż to ich rybaków widziało w oczy żywe, mało śpiewy ich słyszało i doznało tego, iż ciągnęły jakby gwałtem do wody? Więc choć ciała nie znaleziono, upewniali, że ją do wody zabrały duchy.
Po chatach gwarzono o tem długo, wiele, na ró-