Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Lublana T. 1.djvu/78

Ta strona została skorygowana.

rzucił, albo coś dał tak skutecznego, że go wysławić dość nie mogli.
I inni guślarze szanowali go także, żaden nań złego nie powiedział słowa. Przed Kupałą schodzili się doń z dalekich stron, nieznajome dziady różne i odprawywali wiec, trzy dni i trzy nocy; potem, jak od pana, wziąwszy rozkazy, rozchodzili się na cztery świata strony. Ci, co podpatrywali, opowiadali, że gdy koło zasiadało, Znoskowi najwyższe miejsce robiono i on im kneziował.
Mieszkał mały w ziemlance, do której nigdy nikt nie wchodził, bo wiedziano, że śmierć-by go w progu tknęła i nie wyszedłby napowrót żywy.
Kiedy się za zielem i korzonkami włóczył po lasach, czasem niejeden dzień, drzwi ziemlanki nawet kołkiem nie podpierał, tak był pewien, że tam nikt się zajrzeć nie ośmieli. Czarna koza, którą chował, sama jedna pasła się i pilnowała wnijścia. Ziemlanka, gdy drzwi otworzył, wydawała się małą dziurą, lecz ludzie upatrywali, że z niej chodniki miał podziemne, tak długie, iż mógł niemi dojść gdzie ino chciał. Opowiadano też, że tam skarby trzymał zaklęte ogromne.
Znosek niewiast nie cierpiał i do nich, krom starych wiedźm, gadać nie chciał, ani słuchać ich; mimo to, źli ludzie powiadali, że kilka dziewcząt z okolicy przepadło tu, i jakoby je Znosek miał porywać. Byli i tacy, co dodawali, że się karmił niemi.