Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Lublana T. 2.djvu/37

Ta strona została skorygowana.

Czapla zdala a nieśmiało począł się dziewce przyglądać, bo oczom nie wierzył. Słyszał po drodze od tych, co świadkami byli, iż Lublana trupem padła i widzieli ją umarłą.
Zdala zatrzymał konia, nieśmiąc się zbliżyć ku niej. Inni towarzysze jego, pozsiadawszy z koni, zbliżyli się ku obozowisku i gdy poczęli pytać, powiedziano im, że upiór Lublany wstał, aby do zemsty prowadzić. Zdala spoglądano ku dziewce, która znów pobladła, istnym się zdała upiorem.
Kiedyniekiedy podnosiła do góry topór krwawy i nad pobojowiskiem powtarzała ciągle:
— Na gród Leszkowy! krwi za krew!
Czapla ze swoimi sami nie wiedzieli jak zawtórowali jej, podnosząc w górę oszczepy i siekiery.
Od zagrody ukazał się powoli ciągnący orszak żałobny. Na starej tarczy lipowej nieśli go na stos, ponad głowy swe wynosząc wysoko, druhowie i towarzysze. Widać było rozbitą czaszkę i twarz zżółkłą, z polepionemi od krwi włosami, a zgniecione ciało i ręce potrzaskane. Gdy się zbliżyli a stojący postrzegli zwłoki, jednym jękiem cała gromada się ozwała. Lublana poszła ku niosącym i jak płaczka z innemi zawodzić zaczęła, aż go na sosnowych bierwionach razem z tarczą złożono. Dokoła legły ciała innych, z których niewiele poznać było można. Miotano kłody i gałęzie i łuczywo porąbane, aż ogromny stos wzniósł