Król, podzielający uczucie córki, uścisnął ją raz jeszcze i dodał:
— Nie lubię nic ukrywać, ale przed babką i matką twoją potrzeba do czasu sprawę tę utaić, bo się napróżno będą może gryzły... Nic jeszcze pewnego niema, intryga przeciwko tobie rozchwiać się może. Oszczędzimy im próżnych wzruszeń. One sobie tak życzą widzieć cię królową!
Uśmiechając się, Maruchna położyła palec na ustach, raz jeszcze ucałowała rękę ojca, porwała psinę swą i wybiegła z nią do Moszyńskiej.
Ze staruszką teraz, chociaż kochały się może więcej, niż kiedykolwiek, nie były w zgodzie. Moszyńska, bolejąc, że ją utracić może, cieszyła się jednak z wywyższenia wychowanki... gdy ona sama przyjmowała je jako krzyż Pański. Biednej, przyszłej królowej Francji nikt w świecie tej ochmistrzyni nie mógł zastąpić, której od dziecka wszystkie swe myśli i uczucia zwierzać była zwykła. Tej powiernicy myśli najskrytszych miało jej zabraknąć. Moszyńska nie wahała się jej nigdy mówić prawdy. Niewielkiego wykształcenia, miała serce wielkie i tę mądrość katechizmową, która filozofom starczy i prostaczkom.
Chociaż się czasem sprzeczały z sobą, godziły się wkońcu zawsze, a dla królewny te drobne spory i rozprawy z Moszyńską były duszną potrzebą. Zwierzyć się jej mogła nawet z takich drobnostek, o którychby babce i matce mówić nie śmiała. Od przywiązania do ulubionego pieska i kwiatków aż do najpoważniejszych życia zagadnień, — wszystko przechodziło przez ich sąd i roztrząsanie. Maruchna dla Moszyńskiej dotąd była dzieckiem naiwnem. I teraz, gdy staruszka widziała ją już przyszłą królową, nie straciła odwagi; obchodziła się z nią, jak z wypiastowaną swoją Maruchną.
Wiadomość o powołaniu na tron niezmiernie w pychę wbiła Moszyńską i uradowała. Dowodziła, że ona jedna przeczuwała zawsze to przeznaczenie, które nie mogło jej minąć, że Maruchna stworzoną była na kró-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/103
Ta strona została uwierzytelniona.