Długo tak jeszcze małżeństwo króla, chociaż najuroczyściej zapowiedziane, wydawało się jeszcze intrygantom intrygą tylko, która niespodzianym obrotem jakimś do niespodzianych miała doprowadzić rezultatów. Dla dworaków była to jedna ze scen dramatu, w którym występowali dwaj współzawodniczący, Bourbon i Orleans, pani de Prie i gromadka z Chantilly.
Nakoniec ogłoszenie urzędowe mianowanych pań i panów, lista osób dworu królowej, naznaczenie terminu, w którym on z poselstwem króla miał się udać po królewską narzeczoną do Strassburga — niedowiarków i powątpiewających przekonały, że małżeństwo przyjdzie do skutku.
Nikt teraz nie rozumiał, jak na niedogasłe zgliszcza rozpustnej regencji nagle miała wstąpić królowa, poprzedzona sławą pobożności, świątobliwości, surowości obyczajów niemal zakonnej. Wiedziano, że do ślubu przygotowywała się postami i modlitwą, że najmilszem towarzystwem byli dla niej podeszli duchowni, sądziwi kapłani i zakonnice.
Paryżanom wydawało się to śmiesznem, równie jak wszystko, co o niej i ojcu opowiadano; śmiesznem też znaleźli żądanie, aby ślub odbył się w wigilję lub w dzień imienin Marji, jako patronki królowej. Francja, katolicka i pobożna na prowincjach, w klasach niższych społeczeństwa, modnym sceptycyzmem zarażoną była u góry.
Król młody, powiadano, słyszał bardzo często od kardynała de Rohan i innych osób pochwały ojca i córki, pochwały cnoty rodziny, znoszącej heroicznie dolę nieszczęśliwą. Obudziło to ciekawość jego. Zrodziło się potem współczucie dla Leszczyńskich, chociaż niewidzianych i nieznanych, a w chwili stanowczej sam król miał ten wybór podszepnąć. Ks. Bourbon, rad tej powieści, potakiwał, dodając, że papież, Klemens XIII, spytany o radę i zdanie, jakby mu
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/112
Ta strona została uwierzytelniona.
VII.