codzień, originem przypominały... o czem ona musi zapomnieć.
— Ale my nie powinniśmy i nie możemy — odparł Włodek. — Jakże to może być, n. panie, żeby królowa nie miała się nawet przed kim poskarżyć, przez kogo zaufanego list wysłać? żeby pozostała na łasce, otoczona szpiegami?
Ktoś wchodzący przerwał poczętą rozmowę, i dnia tego p. Gabrjel dalej nie poszedł; ale nazajutrz, znalazłszy się z królem sam na sam, rzekł mu:
— N. panie, jeżeli otrzymam pozwolenie, ja gotów jestem o moim koszcie mieszkać w Paryżu lub Wersalu, ażeby zdala czuwać i w razie potrzeby być na posługi królowej. Ona przecie kogoś swojego pod ręką mieć musi.
— Mój Gabryk, — ofuknął go trochę Leszczyński — dajże ty mi święty pokój. Ona przecież stami sługi swoje liczyć będzie i między niemi znajdzie takiego, któremu zaufać będzie mogła.
— Takiego jak ja nie znajdzie — zawołał Włodek, w piersi się uderzając.
Król, który go często zbywał żartami, odwrócił się ku niemu.
— Zachciało ci się Paryża, — rozśmiał się — radbyś mieć powód słuszny, aby w tem Kafarnaum pozostać. Przyznaj się, upatrzyłeś już tam sobie jaką Francuzicę.
Włodek spłonął rumieńcem.
— N. panie, — odezwał się, głos podnosząc — nie chcę się podawać za lepszego, niż jestem, ale dalibóg, gdybym głupstwa miał robić, kłamstwembym się nie osłaniał.
— Przepraszam cię — rzekł król, rękę mu kładąc na ramieniu. — Wierz mi, zmam cię dobrze, ale i ty, i stara Moszyńska uwzięliście się mi dokuczać o to, na co ja poradzić nie mogę... Stara łowczyna powiada, że gotowaby pomywaczką zostać, byle mogła być przy królowej, a ty gotówbyś...
— Gotówem stajnię czyścić — dodał Włodek.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/117
Ta strona została uwierzytelniona.