ło, jakby było najprostszem, najczystszem, najświętszem.
Dla tych wychowańców rozpasanej regencji widok rodziny, która prawo ewangelji w życiu szanowała i wcielała je, nie znając żadnych ustępstw dla namiętności, żadnych targów z sumieniem — był widowiskiem niezmiernie nowem i dziwnem.
Pan de Nangis, kawaler honorowy królowej, który się tu jej prezentował, i hrabia de Tessé, obaj poważni i niemłodzi, wytrawniejsi, doświadczeni, spoglądali na tę grę z obojętnością ludzi nawykłych do ścierania się przekonań i interesów u stopni tronu.
— Nasza miła młoda pani — mówił Nangis — potrafi się zastosować do wymagań życia, bo niesposób, aby młodziuchny król, potrzebujący rozrywek, przejął jej surowy, klasztorny tryb i obyczaje. Nie będzie ją to, spodziewam się, wiele kosztowało.
— Jak sądzisz, — pytał, zniżając głos, towarzysza, hrabiego de Tessé — czy Ludwik XV utrzyma tradycję Ludwika XIV co do metres i kochanek?
— Zadajesz mi naiwne pytanie — odparł hrabia zimno. — Metresy należą niemal do instytucyj, do tradycyj, są złem nieuniknionem. Królom dozwala się wiele, bo za wielu cierpią i troszczą się. Jakże chcesz, aby ten piękny, młody pan, wystawiony na pokusy, nie uległ im i nie dał się poprowadzić tym, którzy na pośrednictwo i posiłkowanie spekulować będą. Richelieu już stoi na straży... Królowa ta, tak pobożna, łatwiej to zniesie, niż inne, — nie będzie zazdrosną.
W innych kołach nie powątpiewano, że w bardzo krótkim przeciągu czasu metresy Ludwika XIV i faworyty regencji na scenę powrócą. Inaczej, życie stałoby się nieznośnem.
Z każdym dniem zbliżający się ów czternasty sierpnia — gdyż zgodnie z życzeniem królewny wybrano dzień święta patronki dla ślubu — coraz mocniej niepokoił starych rodziców i biedną Maruchnę. Widywali ją teraz nawet mało, gdyż po całych dniach
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/120
Ta strona została uwierzytelniona.