przypuszczonym być spodziewał, przekonał się tylko, iż Marja żadnych nie miała.
Zasnute więc dokoła sieci na nic się nie przydały. Wszyscy, którzy rachowali na tę biedną sierotę, przez wdzięczność mającą się im poddać, przekonali się poniewczasie, iż ona ani z wywyższenia korzystać, ani się cieszyć niem nie umiała, a znała tylko jedno: obowiązek.
Nie odkryli w niej żadnej słabostki, na którąby działać mogli. Nie lubiła nic, oprócz kościoła, nabożeństwa i szpitalów, wszelka ambicja zdawała się jej być obcą. Cóż z taką prostaczką począć mogli?
Paris-Duverney w chęci przypodobania się zszedł tak nisko, iż nawet ulubioną królowej psinę nosił na ręku, aby tem ją sobie pozyskać. Pani de Prie używała swoich przyjaciół do wyszukiwania biednych, którzyby niezbyt odrażająco wyglądali i wonieli... Wszystko to jednak wielkiego wpływu im nie wyjednało.
Ks. Bourbon, pragnący też zjednać sobie królową, chlubiący się swoim wyborem, zowiący Marję swoją monarchinią — wyrobił naprzód dla jej ojca potrzebne fundusze na utrzymanie pokaźniejszego i liczniejszego domu, któryby tytułowi przyznanemu lepiej odpowiadał; potem uzyskał przeniesienie do zamku Chambord, skąd naostatek przejechał król do Meudonu, aby bliżej być córki.
Tu Marja miała nadzieję częściej napotykać sposobność oglądania ojca, i Ludwik XV obiecywał jej towarzyszyć niekiedy. Tymczasem nader uszczuplony orszak, otaczający Leszczyńskiego, starano się na pokaźniejszej postawić stopie. Ale dla Leszczyńskiego wszystko to się zdawało dość obojętnem; głosił swoją wdzięczność i miłość dla zięcia, obchodził się małem i nie wymagał niczego... Zajmowała go nadewszystko córka i los jej... Cała rodzina żyła teraz listami z Wersalu.
Chociaż przed Villarsem i księciem de Bourbon
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/139
Ta strona została uwierzytelniona.