ko i wymykał się potem z młodzieżą. Innych dni oznajmywał zawczasu, iż noc spędzi w pałacu, o czem służbę królowej uwiadamiał.
Oprócz tych chwil, które z konieczności zbliżały małżeństwo, zmuszając Ludwika być razem z żoną, drogi życia dwojga małżonków coraz bardziej się rozchodziły, coraz ich bardziej odosobniały.
Dawne towarzystwo młodzieży, do którego Ludwik nawykł był od dzieciństwa, zwiększało się teraz nowymi, poważniejszymi przybyszami, którzy, jakby przewidując upadek Bourbona, a wzmożenie się kardynała, przygotowywali się do stworzenia obozu, do popierania królewskiego ulubieńca, do walki bodaj z panią de Prie i jej Parisami.
Odzywano się coraz głośniej i śmielej przeciwko nieudolności księcia, omyłkom finansowym, spekulacjom osobistym...
Do tych nieprzyjaciół Bourbona, a zatem i królowej, bo ona jawnie go dotąd broniła i popierała, wierną mu pozostając, należeli teraz książęta de Chavost i de Mortemart, którzy bardzo umiejętnie podkopywali Bourbona.
Król, chociaż dotąd nie dawał najmniejszego znaku ani pozwolenia, ani oporu, słuchał cierpliwie stron obu, pozwalał mówić, niekiedy się uśmiechał... Miało to już wielkie znaczenie.
Mortemart śmielszy, tak już po kilkakroć umiejętnie zabiegał i naciskał Ludwika XV, usiłując dobyć z niego jakieś słowo, któreby dozwoliło iść dalej, że król odprawić go musiał dobitnym wyrazem nieukontentowania. Słuchał zwykle milczący dumnie, mierzył potem wejrzeniem i odwróciwszy się plecami, odchodził, nie rzekłszy słowa. Ale Mortemart wiedział, że się nie gniewa.
Bourbon coraz bardziej się czując zagrożonym, gdy począł obliczać tych, co z nim pozostali, znajdował tylko królową i kardynała Polignaca. Ostatni nawet stanowczo doradzał wystąpić przeciwko Fleury’emu i nakłaniał Bourbona, aby królową zmusił do tego.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/152
Ta strona została uwierzytelniona.