Naglona po kilkakroć Marja wymawiała się: prosiła o zwłokę; a im dłużej badała męża, tem się więcej obawiała, że jej weźmie za złe czynne mieszanie się w sprawy publiczne. Nie chciała jednak okazać się niewdzięczną; gotowa była do ofiary z siebie, a odraczała tylko ostatnią godzinę.
Wkońcu nieustanne nalegania księcia, Parisów, pani de Prie wystąpienie uczyniły nieuniknionem. Z dnia na dzień przeciągało się to nadaremnie.
Pani de Prie z całą niewieścią przebiegłością oblegała królową, nie dawała jej spoczynku, a znając słabą jej stronę, ciągle niewdzięcznością zawstydzała:
— W. król. mość masz wielce dobre serce, masz wysoce szlachetne uczucia, więc nie możesz prześladowanemu ze wszech stron odmawiać pomocy.
— Wiecie, żem chora, że lekarz mi zakazał wszelkich wzruszeń silniejszych... a nie o moje idzie zdrowie... — tłumaczyła się Marja.
— Właśnie ten stan w. król. mości — podchwytywała intrygantka — nie dozwoli najjaśniejszemu panu nic jej odmówić...
Niezręczny, gwałtowny, popchnięty przez kobietę zniecierpliwioną, Bourbon, korzystając z wahania się, postanowił wziąć wstępnym bojem znękaną królową.
W niewłaściwej godzinie zażądał przez Duverney’a rozmowy sam na sam... Pośpiech i sposób, w jaki przysłał to żądanie, odmówić nie dozwalały.
Zaledwie drzwi się za wprowadzającym go Parisem zamknęły, a królowa blada wstała go witać, Bourbon przypadł gwałtownie, poczynając od wymówek i wyrzutów.
— W. król. mość widzisz dziś przed sobą człowieka, którego przywiodłaś do rozpaczy. Czekałem długo na dowód jej litości nade mną. Widzę, żem się chyba na sercu jej omylił. Nie chciałbym przypominać w. król. mości, że król Stanisław i w. król. mość wszystko winniście mnie jednemu, że, przebojem idąc, wprowadziłem ją na tron, spodziewając się choćby tyle, że w. król. mość nie dasz mnie na pastwę zażartych nie-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/153
Ta strona została uwierzytelniona.