Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.

nimi, czyniąc wśród niebezpieczeństw i przeciwności zawsze panem siebie.
Twarz jego mówiła, że wyższym był nad wszystko, co go spotkać mogło, że go nic zdumieć, nic przerazić, nic do gniewu pobudzić nie zdołało. Nie była to zimna obojętność stoika, któremu świat, ludzie, życie są obojętnemi, ale energja chrześcijanina, połączona ze współczuciem dla każdej niedoli, a zwycięstwem nad własną.
Przebolawszy wiele, zdawał się zrezygnowanym na wszystko, co los gotował dla niego...
Odbiciem tego wyrazu jego oblicza była w części młodziuchna, świeża, rozpogodzona twarzyczka córki Marji. Królewna nie wyglądała wcale na dumne, wypieszczone dziecię królewskie, ale na wiejską, szlachecką naszą dzieweczkę. Rysy jej tak wybitnie były napiętnowane wdziękiem Polkom właściwym, że Francuzi w niej odgadywali obce pochodzenie, zdumiewając się temu, iż, niby niepiękna, była uroczą i pełną wdzięku. Pociągała ku sobie wzrok i serca.
Nie była to piękność klasyczna ani nadzwyczajnym blaskiem życia uderzająca fizjognomja, ale dobroć, łagodność i pogoda, dobroduszna otwartość, która nie lękała się mówić ani słuchać prawdy — odróżniały ją od rówieśnic. Coś więcej jeszcze nadawało jej charakter zagadkowy — pokora, połączona z powagą, nie poniżająca, ale podnosząca. Taką pokorą nacechowane są tylko oblicza błogosławionych, a żadna duma ludzka nie zrówna ich majestatowi.
Wejrzenie śmiałe, naiwne jak wzrok dziecięcia, dawało twarzy wdzięk nowy, a wyrazowi całości siłę niezwyciężoną. Oczy jej sięgały do głębi duszy... i najśmielszy wzrok musiał się zawahać przed niemi...
Poza krzesłem generałowej wielkopolskiej siedział niemłody już, surowego, chmurnego oblicza, pięknych ale znękanych rysów, z czaszką obnażoną, z wąsami spuścistemi mężczyzna. Był to kasztelan Tarło, bliski krewny matki króla, który wygnańcom pozostał wiernym. Na nim tu jednym przeciwności wypiętnowane