— Nie wszyscy mnie więc opuścili! — zawołała, składając ręce.
Villars przychodził jako pocieszyciel. Wiedział już o wszystkiem od księcia Bourbona, ale o rozmowie i obejściu się króla z żoną nie miał żadnych szczegółów — domyślał się, zgadywał, nie przypuszczał takiego okrucieństwa.
Królowa nie chciała nic taić przed nim, nie łagodziła w opowiadaniu surowości męża, i choć się nie skarżyła na niego, dała uczuć przyjacielowi, jak nielitościwie rozczarowaną została... Przychodziło jej nawet wątpić o tem przywiązaniu, które sądziła zapewnionem.
Villars słuchał milczący, zawstydzony prawie, zagniewany na młodego pana... Galanterja francuska nie pozwalała mu przypuszczać takiego bezwzględnego okrucieństwa.
Począł, usiłując go tłumaczyć.
— Porywczość tę — rzekł — na wiek jego złożyć potrzeba. Gwałtowność ta jest w temperamencie, lecz w sercu, wierzcie mi, przywiązanym jest do was szczerze; lęka się on, aby nie mówiono, iż się dał spętać i popadł w niewolę. Żal, który ma do ks. Bourbona, spadł na was niesłusznie, ale ja wierzę, iż się to da naprawić i zatrzeć... Jestem pewny, że wczoraj jeszcze żałował swojej namiętnej surowości.
— Nie idzie mi o mnie — odpowiedziała królowa. — Ja wszystko od niego znieść powinnam i mogę, ale mnie boli, że księciu Bourbonowi nie okazałam wdzięczności, że mi może przypisywać obojętność na los jego i zdradę. Chociażby jeszcze gorzej miał się na mnie pogniewać, będę usiłowała go skłonić, ażeby księciu przebaczył...
— Ach! — przerwał stary przyjaciel — jest to szlachetnem i pięknem, nie przeczę, ale ażeby to spełnić, nie od tego zaczynać potrzeba. W. król mość naprzód się powinnaś o to starać, aby sobie go pozyskać...
— Sobie? — powtórzyła cicho Marja, oczy spuszczając, z wyrazem rezygnacji, — ale ja, ja tu nic
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/166
Ta strona została uwierzytelniona.