wraca, przyjm go w. król. mość wdzięcznie, razem i króla sobie w ten sposób zyskasz...
Marja skłoniła głowę.
— Chętnie — rzekła — pójdę za radą waszą, będę posłuszną, uczynię z siebie wszystko, co jest w mocy mojej, nie idzie mi o siebie, ale, powtarzam, o księcia Bourbona.
— Miejmy nadzieję, że starania te daremnemi nie będą — dokończył Villars.
Tak skończyły się pierwsze sceny tego, długo mającego się ciągnąć dramatu, za którego prolog można uważać wszystko, co go poprzedziło.
Król Stanisław mieszkał już naówczas w Meudon. Pomiędzy jego rezydencją a Wersalem lub Paryżem zamiana listów była nieustająca. Nie mogąc tak często odwiedzać ojca, jakby sobie życzyła, Marja donosiła mu o najmniejszych szczegółach jej się tyczących.
Król odpowiadał listami rad i pociech pełnemi.
Pomimo miłości prawdy, królowa nie zawsze mogła wszystko z ojcem podzielić i zasmucać go szczegółami bolesnemi, za które dzień następny ulgę lub zmianę w nich przynosił.
Listy jej, umyślnie trzymane w tonie wesołym, lekkim, mówiły o szczęściu tylko, wynosiły króla Ludwika, malowały pożycie ich, jako raj na ziemi...
Czy stary ojciec im wierzył? rzeczą jest wątpliwą. Miał on swoje wiadomości, swoje wierne sługi, przynoszące mu z najlepszego źródła czerpane szczegóły. Włodek naprzemiany siedział to w Meudon, skąd przynosił listy i wieści królowej, to w Wersalu lub w Paryżu, zbierając je dla króla.
Dnia tego, gdy Bourbon skłonił Marję do nieopatrznego wystąpienia dla siebie, pan Gabrjel znajdował się właśnie w Meudon, dokąd natychmiast nadbiegły słuchy zastraszające, dziwne, groźne... Król Stanisław, oburzony, wierzyć im nie chciał i, aby dostać języka, posłał naturalnie Włodka. Ten miał swoich przyjaciół, donosicieli, swoje źródła, i choć nie zawsze sam
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/168
Ta strona została uwierzytelniona.