W razie sporu król ofiarował się wyrokować między nimi.
Posłuszny więc powtarzanemu ciągle rozkazowi, Fleury obchodził się z Marją surowo, a natrętnie szukał okazji do sprzeczania się z nią.
Życie więc, choć wlokło się napozór wedle utartego porządku, pod spokojną powierzchnią kryło nieostygający wrzątek. Zagrożeni w swoich finansowych rachubach, a chciwi Parisowie, roznamiętniona poczętą walką de Prie, za nimi Bourbon, zamiast przycichnąć i kardynała uspokoić, miotali się, popychali swoją protektorkę, królową, rzucali się aż do Meudon do Stanisława, aby on córce w walce osłabnąć nie dawał.
Tymczasem król, jakby chciał żonie okazać, że jej postępowania nie pochwala, że ono go od niej odstręcza, począł się okazywać coraz zimniejszym dla niej, zaprzestał odwiedzać ją, spotykał się z nią już tylko na publicznych zebraniach. Mówił bardzo rzadko i krótko. Widzieli to wszyscy.
Biedną Maruchnę przyprowadzało to do takiej rozpaczy, że byłaby się wyrzekła wszelkiej polityki dla serca męża; ale Bourbon nie pozwalał się usuwać, ani pozostać bezczynną. Nie było prawie dnia, ażeby jej książę nie zmusił do mówienia z mężem o czemś, do narzucania mu się ze sprawami nudnemi i żeby król, wedle jednostajnego zwyczaju swojego, nie odesłał jej z tem do Fleury’ego. Często nie wiedziała, utrapiona temi wymaganiami, co począć z sobą? Jedyną pociechą był jej stary, wierny marszałek Villars.
Jednego dnia wkońcu rozpłakała się raz królowa przed nim...
— A! kochany przyjacielu, — odezwała się do niego — jestem najnieszczęśliwszą. Nie wiem, jak i czem mogłam na to zasłużyć, kocham króla nad życie, a on swojem postępowaniem ze mną dowodzi, że zupełnie zobojętniał dla mnie... Zamiast miłości, okazuje mi wstręt i nienawiść.
To mówiąc, gdy coraz mocniej zachodziła się z płaczu, Villars zmieszany nawet się zrazu na odpowiedź
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/178
Ta strona została uwierzytelniona.