— Ba! — odparł, do listu wracając — niemniej postaram się o to, aby na niej być nie mógł.
Barjac wyszedł na palcach, a Fleury pisał dalej.
Po śniadaniu książę Bourbon wracał odpocząć u siebie, gdy mu dano znać, że książę de Chavost przyjechał.
Należał on do najotwartszych nieprzyjaciół księcia, nie tając się z tem wcale. Przybyć z własnej woli nie mógł, — musiał mieć chyba polecenie od króla... Książę drgnął i pobladł...
Wtem drzwi się otworzyły i Chavost zaledwie oznajmiony, jako poseł królewski, wszedł, niosąc ogromny list w ręku.
Dosyć było spojrzenia na triumfujące oblicze gościa, aby odgadnąć, co przynosił; ale książę odzyskał natychmiast poczucie własnej godności i panowanie nad sobą. Postąpił parę kroków ku księciu de Chavost, z wyszukaną grzecznością przyjął list, otworzył go, przebiegł oczyma i z zimną krwią oświadczył, że się natychmiast zastosuje do rozkazów j. król. mości.
Księciu de Chavost, który się spodziewał wybuchu żalu, skarg i narzekań i miał nadzieję napawać się upokorzeniem nieprzyjaciela — nie pozostało nic, tylko się skłonić i przeprowadzonemu do przedpokoju ceremonjalnie odjechać z niczem.
Bourbon pożegnał go z arystokratycznym uśmiechem księcia krwi, chcącego dla szlachcica być grzecznym...
Postępek kardynała — przypisywany królowi, igrającemu sobie z Bourbonem w sposób tak okrutny, dającego mu nadzieję, aby odebranie jej mocniej zabolało — zapewniał księciu chwilowo pewną wyższość, jako pokrzywdzonemu w sposób nie pański i nie królewski... Przyjaciele Ludwika musieli go tłumaczyć słabością dla Fleury’ego.
List króla zawierał tylko te słowa:
„Rozkazuję wam, pod karą za nieposłuszeństwo, udać się do Chantilly i tam czekać dalszych moich rozkazów“.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/185
Ta strona została uwierzytelniona.