mówiła o nim, tylko tym, w których miała zaufanie i w sekret ich wierzyła.
Pierwsze łzy wylała w uścisku ks. de Luynes; wieczorem, przeczuwając coś, przyszedł marszałek Villars, aby ją pocieszyć. Temu zwierzyła się całkowicie, ale opowiadając mu ranne odwiedziny Fleury’ego, wybuchnęła płaczem i całym serca uciskiem.
— Zniosę cokolwiek mi Opatrzność zgotowała, — rzekła z za łez — ale ten cios, wymierzony ręką ukochanego, jest stokroć boleśniejszym. Mówi on, ażebym się nie spodziewała nigdy serca jego, ani szczęścia tego, o którem marzyłam; skazuje mnie na gorsze nad wszystkie wygnania — na wygnanie z jego serca... Będę musiała codzień patrzeć na tego umiłowanego, widzieć go obcym mi, obojętnym, kto wie, jutro może upokarzającym mnie jawnemi miłostkami z jedną z tych istot płochych, które za nim gonią! Zostawia mnie królową, ale przestaje być moim mężem i przyjacielem.
Chociaż ani Marja, ani stary Villars, ani księżna de Luynes nie zdradzili tajemnicy i nie rozpowiadali nikomu o tym spełnionym cicho przewrocie, — skutki jego, domysły, naostatek niedyskrecja innych, półsłówka Fleury’ego wkrótce wszystko wydały.
Wiedziano, że królowa została opuszczoną i osamotnioną; okrucieństwo, z jakiem się to dokonało, oburzało wielu i budziło ciekawość innych — oczekiwano następstw, nie umiejąc się ich domyślać.
W pierwszych dniach po wygnaniu ks. Bourbona król umyślnie się na wesołość wysilał, dowcipkował na kolacjach z ks. d’Epernon i innymi, chciał okazać, że mu nic nie ciąży na sumieniu, że nic sobie nie ma do wyrzucenia.
Kardynał triumfował jawnie. Wszystko się zdawało skończone; królowa występowała publicznie, tłumiąc ból w sobie, starając się być zawsze, jaką dotąd była — łagodną i szczęśliwą istotą.
Ludwik, pomimo pozorów, cierpiał. Im pokorniej i posłuszniej znajdowała się względem niego królowa,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/188
Ta strona została uwierzytelniona.