tem boleśniej sobie wyrzucał wyrządzoną jej krzywdę. Traf chciał, że właśnie w tych dniach, powracając z łowów, niespodzianie w okolicy Meudon spotkał o kiju, pieszo, z jednym paziem i psem, przechadzającego się starego teścia swojego.
Król chętnie byłby uciekł, ale rzecz była niemożliwa, a Leszczyński z tą pokorą, z jaką zawsze zięcia swojego spotykał, zdjąwszy kapelusz, powitał go nader uprzejmie. Twarz miał rozpogodzoną i spokojną.
Ludwik XV zawahał się, czy nie ma go pominąć, pozdrowiwszy tylko, lecz właśnie to, co się stało na dworze, o czem tyle mówiono, zmuszało okazać Leszczyńskiemu uszanowanie. Skinął więc na służbę i zsiadł z konia.
Stary król z tą dawną serdecznością, jaką okazywał swojemu dobroczyńcy, przybliżył się czule, pytając o zdrowie. Ludwik zawsze małomówny, zapewnił go, że ma się dobrze, — na co Leszczyński odparł, iż od córki też miał właśnie wiadomości i że ona, jak zawsze, cieszy się swojem szczęściem, za które jego błogosławi.
Staruszek, rzadko mający sposobność, widywać króla i wdzięczność mu swoją wypowiadać, chwytał skwapliwie chwilę tę, dziękując Ludwikowi z rozrzewnieniem.
Chociaż Villars część tego, co zaszło z Fleury’m, opowiedział Leszczyńskiemu, ten, skłonny zawsze wszystko tłumaczyć na dobre, widział w tem tylko przejście, które miłość mogło wzmocnić. Nie miał więc żalu do męża, ale gorące wyrazy wdzięczności w uszach Ludwika brzmiały jak ironja i szyderstwo.
Zmieszany nieco, wtrącił coś obojętnego (zapytał, czy były w Polsce jelenie), nie doczekawszy prawie odpowiedzi, siadł na koń i powrócił do Paryża.
Fleury, który tegoż wieczora stawił się u wychowańca, znalazł go względem siebie chłodnym i zakłopotanym. Ludwik skarżył się na zmęczenie i ból głowy.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/189
Ta strona została uwierzytelniona.