— Tak, i głuchą — potwierdził Leszczyński.
— I niemą! — dokończyła Marja.
— Pamiętaj, że jesteś królową Francji i że stoisz wyżej nad te chwilowe błyski pod stopami twojemi.
Rozmowa, która miała być wynurzeniem się córki przed ojcem, naradą — skończyła się na niczem, skutkiem wstrętu starego króla do przeciągnięcia jej.
W istocie, nic jeszcze nazbyt jawnem nie było. Król Stanisław widział w tem przesilenie, które się mogło skończyć albo triumfem królowej (złudzenie dziwne!), albo chwilowem tylko obałamuceniem Ludwika. Miłość jego dla zięcia zaślepiała go.
Królowa nie mogła zaprzeczyć temu, że względem niej wszelkie formy poszanowania zachowane były. Ani Trémouille, ani Dombes nigdy jej uchybić nie śmieli. Emancypacja ograniczała się na małych apartamentach, ukrywała się w cieniach nocy.
Pomimo to Richelieu był pewien zwycięstwa, a Bachelier myślał tylko, komu ma palmę oddać. Od niego przeważnie zależał wybór.
Milczący, umiejący nie narazić się nikomu, oszczędzający nawet królową, przed którą grał rolę przymuszonego i zmartwionego widza, szedł nadzwyczaj zręcznie, z obrachowaniem do celu.
Pani de Mailly, którą popierał, Richelieu’mu i jemu zdawała się na początek jakby stworzoną. Miała wszystkie przymioty i wady swojej roli. Miała sama wiele śmiałości, aby królowi oszczędzić przejść trudnych; była uroczo piękna, a piękność jej stanowiła kontrast ze skromnym wdziękiem więdniejącej już, nieśmiałej Marji.
Pani de Mailly w tych pierwszych rwaniach węzłów małżeńskich stała tymczasem pomiędzy kandydatkami, niecierpliwa, namiętna, zuchwała. Co dziwaczniejsza jeszcze, poza nią, tająca się ze swoją namiętnością dla króla, stała już w gotowości marząca oddawna, że musi go opanować — rodzona jej siostra, Felicja... Kończyła ona niby wychowanie w klasztorze, marząc już wtedy, iż wprost z furty wyszedłszy, rzuci
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/210
Ta strona została uwierzytelniona.