Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.

łożone były, iż osamotnienie jak najmniej czuć się dawało.
Z rana słuchano mszy świętej, którą odprawiał kapelan w kaplicy zamkowej, naprędce przyprowadzonej do porządku. Po śniadaniu król zajmował się córką, pomagając jej w nauce języków, dziejów, geografji i znajdując w tem wielką przyjemność.
Jeżeli czas pozwalał, następowała przechadzka po okolicy; wstępowano do ubogich chat i dworków, niosąc do nich słowa pociechy, pomoc, lekarstwo, pożywienie. Obiad zgromadzał wszystkich u wspólnego stołu, a jeżeli wysłaniec do Strassburga listy przywiózł, znalazło się zawsze mówić o czem.
Trafiało się bardzo często, iż Francuzi ciekawi, wojskowi, radzi poznać przyjaciela sławnego Karola XII, duchowieństwo, urzędnicy przybywali pozdrowić i uszanować króla-wygnańca, który wszystkich z serdeczną uprzejmością przyjmował. Sam nawet arcybiskup strassburski, kardynał de Rohan, któremu król, jako duchownemu, pierwszy przybył się pokłonić, wypłacił się wkrótce wzajemnością i ze wspaniałym orszakiem zajechał tu dzień spędzić z królewską rodziną. Przykład jego wielu pobudził do naśladowania.
Leszczyński umiał się podobać, jednał sobie łatwo serca, a królewna Marja zachwycała swą prostotą, naiwnością, wdziękiem i pogodną, zawsze rozjaśnioną twarzyczką, z którą losy przeciwne witała jako próby zesłane od Boga.
Nie uniżając się, król umiał być dla wszystkich tak przystępnym i uprzejmym, iż nikt stąd nie wyjeżdżał bez serdecznego dla rodziny współczucia, dla niego zaś bez uwielbienia. Przyjęcia na zamku wykwintne nie były, czuć się w nich dawał niedostatek; ale król umiał go znośnym uczynić, a często tłumaczył obyczajów prostotę tradycjami narodu rycerskiego, który nie był do pieszczot nawykły.
Zamożne francuskie paniątka nierównie wykwintniej i wspanialej występowały od niego; ale król przypominał, że był żołnierzem i że w towarzystwie Ka-