szczęśliwa metresa nie mogłaby bezkarnie w dalszą udać się drogę. Lud zastępował jej na gościńcu, warczał i groził; pocztyljoni gwałtem przedzierać się musieli przez tłumy.
W poniedziałek wieczorem królowa stanęła w Metzu, wysiadła wprost przed mieszkaniem męża i sama weszła do jego pokoju.
Nikt nie był świadkiem tego spotkania, lecz utrzymywano powszechnie, że Ludwik prosił o przebaczenie i z łatwością je otrzymał. Skrucha zdawała się być szczerą, a serce anielskie królowej dla wszystkich było pełne miłości. Dziękowała Bogu za niespodziane szczęście.
Nazajutrz król zażądał widzieć towarzyszki królowej, księżnę de Luynes i panią Villars; tłumaczył się im i uniewinniał przed niemi nawet z przykrości, jakich doznały z jego przyczyny. Zdawało się, że wszystko w nim było zmienione. Od pani Villars chciał się dowiedzieć, jak królowa była dla niego usposobioną.
Żal przezeń okazywany, wdzięczne bardzo przyjęcie żony, która nie odstępowała już jego łoża, kazały wierzyć otaczającym w rzeczywistą poprawę, nawrócenie i przykładną życia odmianę. Małżeństwo rozerwane miało się skojarzyć na nowo, panowanie metres i faworytów skończyło się na zawsze.
Nazajutrz całe towarzystwo, wszyscy przyjaciele królowej nie ukrywali już radości ze swojego zwycięstwa i głośno się niem chlubili. Zanadto może chlubiono się niem i wyszydzano przeszłość.
Służba króla, której znaczna część sympatyzowała z wygnanemi, potrosze sobie żartować zaczęła z pań podstarzałych, które przybyły z królową. Szydzono z tego, że księżna de Luynes i pani de Villars nadto się jaskrawo i młodo stroiły. Jako znaki zwycięstwa wskazywano zieloną wstążkę przypiętą na piersiach pani de Villars i różę we włosach królowej. Płocha służba, Bachelier, wierni przyjaciele księżny Châteauroux pobudzali do śmiechu, pozwalali sobie lekceważących żarcików, a wszystko to dochodziło króla.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/230
Ta strona została uwierzytelniona.