przyjął córkę jako triumfatorkę i starał się jej dowieść, że niema się czem trwożyć. Gdyby nawet mąż był dla niej niesprawiedliwym, miała dzieci, miała syna, który stał przy niej wiernie. Świat cały był po jej stronie.
Marja chętnie byłaby może zabawiła dłużej z ojcem, ale pozostawiła córki same, musiała pośpieszać do nich... Dwunastego października była już w Wersalu, gdzie gotowała się razem z mężem brać udział w uroczystych przyjęciach, które przygotowywano wracającemu, jako zwycięzca — Ludwikowi „le bien-aimé“.
Wszyscy wszakże i sam król nawet nie mogli na to być ślepymi i głuchymi, że lud we wszelkich objawach czci i zapału ani na chwilę nie zapomniał o Marji. Przed powozami, pod oknami, w teatrach, na widowiskach z widocznym naciskiem powtarzano: „Niech żyje królowa!“
Ludwik miał jej to za złe... czuł się upokorzonym i powziął przeciwko niewinnej współzawodniczce niechęć — miał żal do niej. Spostrzeżono, że posmutniał, wrócił do Wersalu niemal upokorzony, przygnębiony i gniewny.
W kilka dni po powrocie do Wersalu zaczęto prorokować i zapewniać, że księżna Châteauroux wkrótce będzie przywołana. Richelieu pracował nad tem, ażeby z wielką okazałością odzyskała dawne prawa i pomściła się za doznane upokorzenia.
Dnia 14 listopada, zmęczony swoją poprawą, król wymknął się z Tuilleries na ulicę du Bac, wśród nocy, aby tam spotkać się z księżną. Od tego dnia nikt nie wątpił, że księżna powrócić musi.
Mało co później odebrała zaprosiny do Wersalu, ale trwożna jeszcze, pojechała tam w małej, niepokaźnej karetce (z rodzaju tych, które zwano pot de Chambre), niepewna, czy wróci, czy zatrzymana zostanie. Burzliwą była pierwsza rozmowa! Księżna pałała zemstą, chciała upokorzenia nieprzyjaciół: tymczasem król nakazywał o wszystkiem zapomnieć i pocichu, bez
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/232
Ta strona została uwierzytelniona.