żywiej ją obchodzące, słowem, że zajmował miejsce, na którem niegdyś ojciec jego trzymał się do końca.
Czem był teraz Włodek przy królu, nie dawało się określić. Służył jemu i córce, nie ograniczając się żadnym wydziałem i funkcją umyślną. Pisał, jeździł, zbierał wiadomości, grał rolę pośrednika, przenosił się do Luneville’u dla królowej, do Wersalu dla króla, zabierał znajomości, jednał ludzi, a wszelkie jego czynności jeden cel miały — wierną, poczciwą służbę.
Po kilkakroć wdzięczny Leszczyński chciał mu przy swoim dworze dać jakąś posadę i tytuł: Włodek ich nie przyjął, bo niczem krępowanym być nie chciał... Król wypłacał mu pensję, którą on z własnym dochodem na służbę obracał. To poświęcenie tak z obu stron potem wydawało się naturalnem, że król już o wywdzięczeniu się nie myślał, a Włodek nie marzył nawet, aby potrzebował być wynagradzanym. Czyż nie dość było tego, iż król zwał go przyjacielem?
Serce tu wszystkiem było, ale też dwudziestokilkoletnie postępowanie Włodka, częstokroć w najtrudniejszych okolicznościach, nigdy nie zawiodło. Nic mu zarzucić nie było można, chyba zbyt czasem śmiałe ważenie się na niebezpieczeństwa, gdy okoliczności tego wymagały.
Ta potrzeba czuwania nad królową wpłynęła najwięcej na wyrobienie człowieka, na zawiązanie przezeń stosunków najrozmaitszych dla wyszukania przyjaciół, słowem, na sprawy Włodka, który, pozostawszy Polakiem w duchu, tęskniąc do ojczyzny, musiał powierzchownie całkiem się przerobić na Francuza.
Udało mu się to tak szczęśliwie, iż samych Francuzów zwodził swoją powierzchownością, mową, tonem, a znajomością ludzi i stosunków większość ich nieskończenie przewyższał. Właśnie, że w tem wszystkiem więcej rozum u niego był czynny, niż serce, że był zimnym na wszystko, co losu królowej nie dotykało, dawało mu siłę i panowanie nad sobą.
Na młodym dworze króla Ludwika, u kardynała
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/246
Ta strona została uwierzytelniona.