różni, co się o dwór ocierali, ale wiadomości, które tu przynoszono, były tak sprzeczne, tak nawzajem sobie kłam zadające, iż Leszczyński nic z nich nauczyć się nie mógł.
Z listów córki, która w nich unikała szczegółów, trzymając się ogólnego malowania położenia i uczuć — stary król mało się mógł dowiedzieć. Skończyło się więc na tem, iż w jednym z ostatnich biletów do Marji król zrobił dopisek:
„Ja w moim szlafroku z futerkiem i fajką do eleganckiego nie zdałem się Wersalu, tobie od twoich karmelitek i szpitalów odjechać trudno, papier bywa zdrajcą i nie wszystko powierzyć mu można. Poradź na to, czarownico ty moja, abym ja przecież co pewniejszego wiedział o was i na żywienie się niestrawnemi plotkami nie był skazany“.
Po odebraniu tego listu zakłopotała się mocno królowa i musiała posłać kogoś dać znać Włodkowi, aby się do niej stawił na radę.
Włodek nie był dworowi królowej znany jako jej sługa, ale raczej jako jeden z pośredników w dobrych uczynkach, w sprawdzaniu ubóstwa, w rozdawnictwie jałmużny. Nie posądzano go o nic więcej. Zjawiał się też na posłuchania w tych godzinach, gdy królowa pieniądze, odzież i wszelką pomoc dzieliła między ciągle oblegających ją biedaków. Powierzchowność jego nie dawała odgadnąć ani stanu, ani powołania. Nosić się musiał po francusku, stroił się dosyć elegancko, ale niebijąco w oczy. Powierzchowność miał człowieka lepszego towarzystwa i pochodzenia.
Zazwyczaj pozostawał on do ostatka, aby królowa sam na sam mogła się z nim rozmówić. Tym razem, zamiast tłumaczyć Włodkowi czego żądała, królowa nieśmiało pokazała mu list ojca i dopisek, znacząco patrząc na niego.
Włodkowi niewiele potrzeba było, aby zrozumiał.
Skłonił się, nie mówiąc nic, ale okazując gotowość do usług, jak zawsze.
Królowa westchnęła smutnie.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/249
Ta strona została uwierzytelniona.