Dość długo panowało milczenie. Leszczyński, który zawsze starał się bronić zięcia, choć męczeństwo córki serce mu rozdzierało, — odezwał się, zwracając oczy do siedzących u stołu:
— Przepraszam cię, d’Estrées, ale pozwolę sobie nie dawać temu wiary. Chwilowo płocha a zalotna kobieta potrafiła go podrażnić, zająć, pociągnąć... ale rychło syt będzie i odprawi ją z podarkiem, a do Wersalu nie wprowadzi. Châteauroux zamknęła listę metres, król się zwrócił do żony, do rodziny, i choć go pokusą na godzinę jaką oderwą od nich Binety, nie da się wziąć w niewolę sromotną... Poisson nie będzie nad nim królowała! Nie! nie!!
Nikt nie śmiał potępiać Ludwika ani się sprzeciwiać Leszczyńskiemu. Tylko d’Estrées się uśmiechnął i rzekł:
— Z serca życzę, aby tak było!
— Królowa — dołożył stary — zwykle bywa dosyć dobrze zawiadomioną o tem, co jej zagraża; ma czuwających nad nią przyjaciół. D’Argenson wiedziałby o tem i nie taił przed nią; zdaje się tedy, że nie wie wcale o żadnej Poisson.
Wezwany na świadka Włodek, rzekł pocichu, zbliżając się do stołu:
— Może najj. pani uważa to za kaprys mający prędko przeminąć, bośmy takich wiele przeżyli. Ja też mam przekonanie, że intryga Bineta skończy się na wypędzeniu go ze dworu. Król się przecież tyle szanuje, że mu nie pozwoli na takie poniżenie.
Dłuższe tym razem milczenie, którego nikt nie śmiał przerywać, wznawiając przedmiot drażliwy, zdawało się zakończeniem poufałych tych zwierzeń, ale staremu ojcu na sercu leżał los córki, jej cierpienie i sądy ludzi o pożyciu pary królewskiej. Raz jeszcze wznawiając rozmowę, zwrócił się do biskupa Châlons.
— Ojcze mój, — począł — słyszę obwiniających
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/266
Ta strona została uwierzytelniona.