Rodzina królewska nie żyła wspólnem i jednostajnem życiem, sama etykieta ją rozdzielała. Ludwik XV oddawna całkiem się z niej ze swoim obozem wyłączył, przesiadując albo na zameczku Choisy lub w Wersalu, ale całkiem oddzielnie od królowej. Delfin i siostry jego trzymały się osobną gromadką, którą gusta i zajęcia w różne strony prowadziły. Naostatek królowa Marja coraz bardziej się od wszystkich prawie odsunęła.
Zajmowały ją głównie pobożne praktyki, dzieła dobroczynności, narady z duchownymi i zakonnicami, z któremi najmilej jej było czas spędzać.
Część jego jednak zmuszoną była poświęcić urzędowemu występowaniu, wedle ceremonjału, wprowadzonego przez Ludwika XIV, w pewnych godzinach oznaczonych. Musiała reprezentować majestat królewski, przyjmować przybywających, dawać posłuchania, asystować grom i balom, od których się uwolnić nie mogła.
Wedle przyjętej etykiety, której w niczem nadwerężać się nie godziło, królowa szła naprzód rano przywitać króla, widzieć dzieci i osoby, które miały tak zwane: petites entrées. O jedenastej słuchała pierwszej mszy świętej, przywdziewała suknie na dzień naznaczone, wpuszczano gości, mających prawo do wielkiego przyjęcia (grandes entrées). O godzinie pierwszej słuchała królowa drugiej mszy, otoczona całym dworem.
O godzinie drugiej podawano obiad, który można było nazwać urzędowym, przypuszczając do przypatrywania się ceremonjałowi świadków, mających do tego prawo i pozwolenie.
Posługiwały do stołu dama honorowa i cztery inne panie w wielkich, uroczystych strojach. Galerja niezbyt wysoka dzieliła część pokoju, przeznaczoną dla niektórych świadków, od tej, w której stół był za-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/268
Ta strona została uwierzytelniona.
II.