Musiałam delfina prosić, aby szedł ze mną razem i milczał, tem bardziej, że serce ojca i tak nie skłania się ku niemu, a od podróży do Metzu podejrzewa go o żądzę panowania.
— Radbym go widzieć; — wtrącił Leszczyński — dawno już mnie nie nawiedzał. Łaknę go, a wy mi skąpicie...
— Nie jam winna — odparła Marja. — Ja sama mam go za mało. Siedzi zamknięty nad książkami. Tak było od dzieciństwa, tak pozostało i teraz. Matka, mająca największe prawa, widywała dziecię swoje najmniej. Wyrwała mi go naprzód księżna de Ventadour, bo królowej Francji nie godziło się być matką i ona ją zastępowała. Ona i jej trzy pomocnice ledwie mi dozwalały dostąpić do jego kołyski. Nie znałam macierzyńskich rozkoszy... Tradycje wymagały, aby w niewieścich rękach pozostał do lat siedmiu; ale Ludwik tak dojrzewał żywo, a nad wiek swój pozbywał dzieciństwa, iż go ojciec przed czasem oddać musiał księciu de Chatillon, pp. de Mouy i Palestron. Trzeba było znowu rachować się z etykietą, kiedy ona mnie do niego dozwalała przypuszczać... A jednak zachował dla mnie uczucie przywiązania, które może przeszkody wzmogły, bo mi go długo okazać nie mógł prawie. Poszczęściło mi się biskupa Mireprix, oddanego mnie, nastręczyć mu za preceptora, a oprócz tego abbé Saint-Cyr i Marboeuf więcej sprzyjali nam, niż wpływom przeciwnym. Czuwać mogłam nad wychowaniem jego, nad sercem, nad pobożnością i nad przywiązaniem jego dla mnie... Zarzucali mi i zarzucają, żem go pieściła, ale nie zaprzeczą, że posłuszniejszego nad niego na świecie nie było dziecięcia.
— Dla ciebie, — dodał weselej Leszczyński — ale utrzymują, że on ciebie jednej słucha tylko, nikogo więcej; że Boyer swoją powagą, Saint-Cyr łagodnością, Marboeuf pokorą nie mogli zapobiec, aby nie wybuchał gniewem, nie zdradzał się z niecierpliwością.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/289
Ta strona została uwierzytelniona.