Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.

Los wysilać się zdawał przeciwko panu naszemu, aby cnotę jego postawić w całym blasku. Bitwa nieszczęśliwa pod Połtawą rozstrzygnęła o losie Karola i naszym. Nie było po niej już dla nas nigdzie w Polsce niebezpieczeństwa. Rodzinę swą król musiał do Szwecji wyprawić. — Wśród tego tułactwa, utrapień, znużenia ona rosła jakby w swoim żywiole, coraz piękniejsza i nie zachmurzona niczem.
W największym ucisku, gdy królowa zalewała się łzami, ona, całując ją po rękach, pocieszała prostem słowem:
— Bóg nad nami!
Mieliśmy naówczas ich dwie, starszą Annę i ją. Nic ująć nie można było tamtej, bo i na piękności, i na rozumie, i pobożności jej nie zbywało; ale tego uroku, tego spokoju i siły w sobie, co Marynka, nie miała.
W Szwecji siostra Karolowa przyjęła nas z polecenia jego uprzejmie i gościnnie; wszystkim nam tam było dobrze, lecz od samego początku wyróżniła zaraz królewnę Marję i polubiła ją szczególniej, chociaż, nie będąc katoliczką, jej pobożności i obyczajów z niej wypływających ocenić nie mogła. Szwedzki też dwór, wszystek luterańskiego wyznania, szanował w niej odwagę, z jaką się otwarcie katoliczką okazywała.
W czasie pobytu w Sztokholmie dowiedzieliśmy się, iż relikwje świętej Brygidy, o której powiadano, że była szwedzką księżniczką, a mianowicie głowa jej miała się bez należytego poszanowania znajdować w posiadaniu prywatnego człowieka, który ją jako ciekawą okazywał pamiątkę. Nie miała Marynka spokoju póty, aż u matki wyjednała pozwolenie, aby ze mną razem udać się mogła do posiadacza kości świętej, którą, jak mówiła, choćby kosztem swoich wszystkich klejnotów nabyć pragnęła.
A że nie czyniono jej nadziei, aby luteranin chciał nawet pozwolić widzenia relikwij, uprosiła biskupa ich wyznania, aby towarzyszyć jej był łaskaw. Taka była jej moc nad ludźmi, że biskup odmówić nie śmiał, czemu się wszyscy wydziwić nie mogli. Jechaliśmy tedy: