Królowa gorąco stanęła w obronie ukochanego dziecięcia.
— Ojcze mój drogi! — mówiła — aniołby nie potrafił pohamować oburzenia przeciwko temu, co jego, młodego i niedoświadczonego do wybuchów pobudza. Dotąd nie mogą mu zapomnieć, iż potrącił Boyera, że, dzieckiem będąc, chciał, aby na rozkaz jego wiatry milczały. Wychowali go tak, iż, gdybym ja ich dzieła nie poprawiła, zamiast uczynić bohatera, jakim mieć chcieli, uczyniliby go dzikim. Ja i biskup Mireprix — dodała matka — sprawiliśmy, że Ludwik posiada wiarę głęboką, gorliwość religijną i niezachwiane zasady... wstręt do tych reform, które Francji grożą zagładą... Nie mają encyklopedyści nieprzyjaciela większego nad niego; niezrażony jest w naleganiu na ojca, aby pospołu z parlamentem tamę położył zgorszeniu... Fréron nie ma lepszego protektora nad niego.
Uśmiechnął się król stary.
— O! o! — zawołał — zapominasz, żem i ja syna mu trzymał do chrztu i przyjął go do mojej Akademji.
— Fréron się tem chlubi i przypomina to nieustannie — podchwyciła Marja. — Ale powróćmy do Ludwika, któremu ani Poisson, ani jej rodzina nie jest straszną, ale się lęka Voltaire’a, którego ona ciągnie tu z sobą.
Leszczyński, który rad był rozmowę urozmaicić, aby nie dać córce gryźć się i martwić rozpamiętywaniem przygód nowej metresy, podchwycił imię Voltaire’a.
— Niepoczciwy to, ale genjalny człowiek! — zawołał. — Naprzód, nikt nad niego piękniejszych wierszy we Francji nie pisze, nikt dowcipniejszym nie jest i nikt pracowitszym, a mało kto zręczniejszym. Poczciwemu, uczonemu Fréronowi z nim się nie mierzyć... Pamiętasz, jak ten czarodziej oboje nas zachwycał, gdy jeszcze taił się ze swoją nienawiścią względem wiary i kościoła.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/290
Ta strona została uwierzytelniona.