W pierwszym momencie trwogi Ludwik zdał się cały na tego, któremu wygnany Maurepas, spadek po sobie przekazał — na d’Argensona. Niechętny pani Pompadour, której już następczynię nawet wybrał w osobie hrabiny d’Estrades, d’Argenson prawie już był pewien zwycięstwa.
Około tego wyżytego, bezsilnego już króla, który niedawno ze strachu spowiednika żony prosił o przebaczenie, obiecywał poprawę, chciał zmienić tryb życia, zaledwie odetchnął, na nowo snuć się zaczęły i zawiązywać intrygi. Ani królowa, ani delfin nie mieli w nich udziału, a nawet świadomości o nich... Jedna Adelajda przenikała je, choć przeciwko nim nic nie mogła.
Pompadour, zbrojna wielką znajomością charakteru króla, stała na czele swojego obozu; w drugim dowodził d’Argenson, który rachował na znużenie króla jednostajnością, na urok nowości, na własny wpływ wreszcie. Gdy odmówił spotkania z wyzywającą go na rozmowę i porozumienie się panią Pompadour, ona, po krótkim namyśle, sama pojechała do niego.
Powróciła smutna i zadumana głęboko. Minister zmuszał ją do stawienia wszystkiego na kartę. Zwyciężywszy Maurepasa, mając do wyboru albo się usunąć lub walczyć i obalić d’Argensona, wybrała to ostatnie, chociaż wiedziała, że ten triumf nowych jej nieprzyjaciół przyczyni.
Rozmowa jej z d’Argensonem, długa, smutna, zakończyła się proroczemi słowami:
— Nie wiem, jak się to wszystko skończy, ale to pewne teraz, że ja albo wy ustąpić musicie.
D’Argenson spodziewał się, że nie on będzie oddalony.
Margrabina wracała właśnie od ministra, gdy król wszedł do niej.
Co nastąpiło pomiędzy nimi, tego się domyślano. Z przedpokoju słychać było tylko łkanie, przyniesiono krople Hoffmana, sam król przyprawiał wodę z cu-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/316
Ta strona została uwierzytelniona.