z powodu choroby i już przepowiadanego końca faworyty odbyły z cynizmem oburzającym.
Wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób dotknięci być mogli zmianą, jaką śmierć wywołać tu mogła, żywo się już nią i likwidowaniem spadku metresy zajmowali. Śmielsi szukali jej następczyni, ręcząc, że Ludwik, nawykły do tego rodzaju życia, jakie mu stworzyła Pompadour, szukać będzie kogoś, coby mu ją umiał zastąpić.
Zresztą na twarzy zawsze ostygłej Ludwika najbliżsi i ci, którzy go najlepiej znali, nie mogli odkryć najmniejszego śladu smutku, a tem bardziej rozpaczy, z jaką przyjął zgon księżny de Châteauroux; był tylko jakby długością trzytygodniowej choroby znudzony i znękany.
Wieczorem, po ogłoszeniu polepszenia, kazał do siebie przywołać starego Quesnay’a, który słynął zarówno z trafności sądu, jak i prawdomówności.
— Powiedz mi otwarcie, — rzekł, przychodzącego chwytając tem przemówieniem na progu — nie ukrywaj nic przede mną. Jak się ma margrabina? Richard chlubi się, że ją uleczył; mówią, że niebezpieczeństwo minęło?...
Stary lekarz poprawił niecierpliwie perukę.
— Najj. panie, — rzekł — Richard nic nie rozumie... i dlatego zdaje mu się, że wszystko może. Margrabina jest bez nadziei; cuduby potrzeba, ażeby życie wyczerpane powróciło.
Na obliczu Ludwika nie drgnął żaden muskuł; oczy tylko podniosły się leniwie na Quesnay’a.
— Tak sądzisz? — zapytał.
— Jestem tego pewien, — potwierdził Quesnay — i bardzo się cieszę, że Richard miał odwagę wziąć na siebie kurację.
Skinieniem głowy król pożegnał starego, który wyszedł spokojny.
Nazajutrz, po owych nadziejach tak świetnych, nastąpiło już nagłe rozczarowanie. Księżna de Luynes
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/326
Ta strona została uwierzytelniona.