przyniosła królowej wiadomość, że Pompadour jest bez nadziei, że dogorywa.
Łzy zakręciły się na powiekach biednej Marji.
— Księżno moja droga, — rzekła cicho — posyłała mi bukiety, gdy życiem kwitnęła... poproś proboszcza Marji Magdaleny, aby poszedł przejednać ją z Bogiem... albo przynajmniej kogoś, coby jej ten obowiązek przypomniał.
W chwili polepszenia skorzystała z niego, łudząc się niem Pompadour, i ostatkiem sił przeniosła się do Wersalu. Ruch tem może przyśpieszył pogorszenie jej stanu. Richard zaczynał wątpić teraz o niej i o sobie.
Przyjaciele jej, zgromadzeni około łoża, w daleko mniejszej liczbie, niżby się spodziewać było można, ze zdumieniem przypatrywali się mocy ducha, z jaką się gotowała na śmierć. Król nie dał znaku życia. Wiadomem było, iż czasem aż nadto się bawił ideami o śmierci, a niekiedy je odpędzał. Tym razem przeciąganie się ostatniej godziny zdawało mu się ciężyć wielce... Chciał raz jakiegoś końca.
Królowa, gdy jej znać dano, że margrabina przykładnie dała do swego łoża przystęp kapłanowi, który ją na wielką podróż miał pobłogosławić, poszła się modlić na jej intencję do oratorjum swojego.
Wszystkich tych nawet, którzy znali lodowaty chłód serca Ludwika XV, zdumiała obojętność, z jaką przyjął zgon kobiety, która przez lat kilka rządziła i zdawała się władać sercem jego. On, który bolał i rozpaczał po zmarłej Châteauroux, po pani de Mailly, po Vintimille, z okna pałacu wersalskiego patrzył okiem zastygłem na żałobne wozy, które zwłoki i towarzyszące im osoby wiozły do klasztoru kapucynek na placu Vendôme. Dobył flegmatycznie zegarka, obrachowując czas, jakiego kondukt potrzebował, aby się dostać na miejsce przeznaczenia, i rzuciwszy okiem na niebo zaciągnięte dżdżystemi chmurami, odezwał się do otaczających:
— Margrabina nieszczególną ma pogodę na dzisiejszą podróż swoją.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/327
Ta strona została uwierzytelniona.