ny i charakter energiczny. Żadna płochość nigdy go nie skaziła.
Surowe prawidła życia czyniły go dla płochego ojca sędzią strasznym. Samo jego prowadzenie się było potępieniem ojcowskiego. Matka miała nadzieję, że syn jej naprawi wszystko, co mąż zwichnął i nadwerężył.
Na nieszczęście, delfin, ciągle drażniony, niecierpliwiący się, zmuszony do ukrywania się z uczuciami i myślami, cierpieć zaczynał zarówno na ciele, jak na duszy. Przedwczesna otyłość, która dawała pozór zdrowia, a w istocie zwiastowała chorobę, nikomu zrazu nie wydawała się groźną. Pomimo szczęśliwego z żoną pożycia, której tylko niczem nieuzasadnioną zazdrość przypisywano, delfin wpadł w melancholję.
Otyłość zwiększająca się zmuszała ciągle już suknie rozpuszczać, cera stała się żółtą, oczy utraciły blask, siły go opuszczały. Doktorowie się niepokoili.
Przestrach matki doszedł do najwyższego stopnia, gdy znajdujący się podówczas w Wersalu delfin zasłabł nagle na zapalenie płuc i dysenterję. W listach nieszczęśliwej matki odbija się stan jej duszy w czasie kilkutygodniowej choroby syna, której tragicznego końca nie mógł się nikt spodziewać.
Naprzemiany zwątpienie i nadzieje miotały królową. Nadzieja jej cała była w Bogu i modlitwie. „To pewna, — pisze do prezydenta przyjaciela — że polepszyło mu się z dniem, gdy rozpoczęły się modlitwy. Gdy oddycham wolniej nieco, piszę do ciebie, prezydencie. Z łaski Bożej, oto już dni trzy, jak mu lepiej, noc była dobra, odpluwanie lepsze, gorączki mało... Zdaje się, że lekarstwa zrobiły dobry skutek. Szczęściem, że niema na nim tych oznak, które chorych na piersi cechują: głos ma tak mocny, jak dawniej, kaszel silny i jest bardzo wesoły. Ucieczmy się do największego lekarstwa: módlmy się do Boga, módlmy się z wiarą i zaufaniem“. Jeszcze list jeden pełen jest nadziei, — potem... milczenie...
Spełniło się, co było w przeznaczeniu męczeńskiem:
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/334
Ta strona została uwierzytelniona.