Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/336

Ta strona została uwierzytelniona.

rzy, Tronchina. „Delfinowa — pisze później królowa — wczoraj trochę miała się lepiej, ale daleko do tego, aby było dobrze. Tem gorzej, że lekarze nic nie rozumieją choroby i mówią to otwarcie... Mogę powiedzieć, że od lat dwóch karmię się tylko goryczą“.
Mogła powiedzieć raczej, że się nią karmiła od chwili ukoronowania, które jej cierniową koroną skroń opasało. „Tronchin mówi, — dodaje nazajutrz — że chorobą jej jest wątroba, a piersi tylko cierpią od niej... Rodzaj wykrzywienia ciągle trwa; mówię: rodzaj, bo ono zdaje się jej nie szkodzić, przeciwnie. Mówi po wzięciu lekarstwa wczoraj, że się od początku choroby nigdy tak dobrze nie czuła. A! niech nam Bóg ją powróci! Żyjemy od dwóch lat w boleści i goryczy; lecz trzeba chcieć tego, co Bóg przeznacza. W chwili, gdy to piszę, przychodzą mi oznajmić, że noc spędziła bardzo dobrze“.
Pociecha ta z polepszenia stanu synowej trwała bardzo krótko; w marcu tegoż roku delfinowa skończyła życie... „Strata jej — odzywa się wkrótce po jej zgonie — przygnębia mię, a oprócz tego, że czuję ją, jak powinnam, przypomina mi inne“.
Trzeba było całej siły ducha, jaką dawała pobożność, aby zkolei przychodzące ciosy znieść z taką rezygnacją świętej, jaką widzimy w listach królowej.
Pozostawały jej jeszcze córki, wnuk, naostatek sędziwy ojciec, który z pogodą w duszy podzielał jej męczarnie.
Po zgonie delfina wkrótce przyjaciółka od lat czterdziestu, hrabina de Saint-Florentin, zmarła także, zostawiając po sobie wspomnienie najboleśniejszej straty.


VII.

Po śmierci margrabiny de Pompadour przez czas jakiś mniemano, że miejsce jej pozostanie niezajętem, a Ludwik, mając dosyć rozrywek w Parc aux cerfs i miłostkach przemijających, nie podda się despoty-