rysuneczku i sztychu Cochina, z długą fajką w ręku, w sukni dostatniej, ciepłej, grzejącego się przy kominku.
Dnia 3 lutego po Gromnicznej Stanisław uroczyste kazał odprawić nabożeństwo za duszę delfina znowu i sam znajdował się na niem... Dni były krótkie, zima ostra, i po obiedzie Włodek, towarzyszący mu, odradził pod noc jechać do Luneville’u, namówił do nocowania w stolicy, na co się król zgodził.
Wieczór spędził na rozmowie z urzędnikami miejscowymi, wypytując ich swoim zwyczajem, czyby do instytucyj dobroczynnych, których już wiele wprowadził w życie, coś jeszcze dodać nie można. Nie były to czcze słowa, pozostawało w tym roku kilkakroć sto tysięcy franków, o których pożyteczne zużytkowanie Stanisław się troszczył, i właśnie tego wieczora powstała kasa pomocy na niespodziewane wydatki ludzi mniej zamożnych.
„Gdy biedny rzemieślnik zachoruje, — tłumaczył urzędnikom myśl swoją — wprawdzie znajdzie pomoc w szpitalach, ale jeśli ma dzieci niedorosłe, co się stanie z tem biedactwem w czasie, gdy ojca nie będzie w domu? Kto je nakarmi, kto się niemi zaopiekuje? Włościanin straci woły, któremi rolę uprawiał, inny krowę, która żywiła rodzinę, lub konia, z którego pomocą prowadził mały handelek, — nieszczęśliwi ci zostaną zniechęceni na zawsze, może przywiedzeni do żebraniny, jeżeli się im nie przyjdzie z pomocą. Starając się tym małym stratom zapobiec i opiekując się nimi, wrócimy im życie“.
Taki był początek założonej kasy pomocy na nieprzewidziane wypadki, która natychmiast z rozkazu króla miała być w Nancy otwartą. Kilkakroć sto tysięcy przekazał tegoż wieczora na zakład, warując, iż procenta od tej sumy nigdy nie będą obracane na stałe pensje, ale służyć mają na zaradzanie nieprzewidzianym wypadkom.
Była to ostatnia myśl wielkiego filozofa. Późno
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/341
Ta strona została uwierzytelniona.