a niesposób było nakazać mu milczenia, tak że jęki i wołania dochodziły do chorego, któremu musiano wytłumaczyć to zbiegowisko. Poruszony tem posłał zaraz do intendenta Alliota, ażeby o potrzebach biednych pamiętał, rozkazując rozdać żywność, wino, a nawet pieniądze uboższym.
— Nie jestemże aż nadto wynagrodzony za to niewiele dobrego, które mogłem uczynić! — odezwał się słabym głosem.
Przypomniało mu to, iż zapisy, poczynione dla ubogich, na rozmaite zakłady dobroczynne, mogły po zgonie jego się zatracić i natychmiast je kazał wszystkie zgromadzić, zachowując w miejscu bezpiecznem. Musiano niezwłocznie żądaniu jego zadośćuczynić.
Pomimo straszliwych boleści, jakich doznawał, król daleko więcej zajmował się swoją służbą, tymi, którzy go otaczali, aniżeli samym sobą. Ponaznaczał godziny czuwania, tak, aby się ludzie nieustannie zmieniać mogli.
Widok Włodka, który jeden z pierwszych znalazł się u jego łoża, na myśl mu przywiódł córkę i kazał mu się przybliżyć.
— Powracaj natychmiast do Wersalu — rzekł do niego. — Rozejdą się wieści o wypadku. Maruchna się nastraszy... naco ma cierpieć przedwcześnie?... Wiem, że tego przeżyć nie mogę, ale pocóż ją karmić tą boleścią, ją, co jej już miała w życiu więcej, niż my wszyscy?... Jedź waćpan zaraz... pokłonisz się jej ode mnie i uspokoisz, że oparzelizny małe są, a ja wkrótce zdrów będę.
— Najj. panie, — przerwał Włodek — radbym tu pozostać...
— Waćpan powinieneś o niej myśleć, a nie o mnie i o sobie — przerwał król. — Rozumiesz!
Włodek napróżno mówić usiłował i wyrobić pozwolenie zatrzymania się: musiał się natychmiast wybierać.
Wolą było ostatnią króla, aby córka do ostatniej chwili o istotnym stanie jego nie wiedziała... Przeczu-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/344
Ta strona została uwierzytelniona.