Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/365

Ta strona została uwierzytelniona.

sam spędził przy zwłokach żony na rozmyślaniu, i żegnając tę, której był katem za życia, ze łzami czoło jej ucałował... Nigdy go nie widziano tak pogrążonego w żałości.
Uznanie własnej winy długim potem wyraziło się w nim smutkiem. Zdawał się chcieć zmienić życie, porzucić wszelkie płoche miłostki, zerwać z przeszłością. Lecz i to nie trwało długo: znudziła go skrucha!
Otwarcie testamentu, którego wypełnienie zdawała na dzieci, było tylko potwierdzeniem tego, co wiedziano o charakterze królowej.
Wszystko, co miała, przekazywała na klasztor założony w Wersalu, na misje religijne w Polsce, na jałmużny, na pensje, na dary dla duchowieństwa i ubogich. Relikwiarze swoje, krzyże, obrazy, różańce rozdawała tym, którzy się za jej duszę modlić mieli.
Sława jej świątobliwości tak była rozpowszechnioną, iż po śmierci jak relikwje rozrywano jej suknie, pozostałości najmniejsze... Nie zwano jej już inaczej, tylko „świętą królową“.
Przez osiem dni trwania obrzędów pogrzebowych tłumy nieustannie otaczały jej katafalk i przepełniały kościoły. Pochwały jej były na ustach wszystkich, żal powszechny. Anioł opiekuńczy Francji uleciał do niebios.
Wolą ostatnią zmarłej było, aby się pogrzeb odbył z największą prostotą; ale Ludwik nie usłuchał jej żądania, nakazał wspaniały i uroczysty obrzęd żałobny, wedle zwyczajów i tradycji dworu.
W całej też Francji duchowieństwo, pamiętne opieki królowej Marji, w modlitwach za nią, w mowach pogrzebowych wyraziło cześć i uwielbienie, jakie dla niej miało.




Czyż potrzeba wymowniejszego świadectwa o charakterze Ludwika XV, niż widok jego płaczącego u zwłok żony w czerwcu, a w grudniu witającego w Wersalu zamieszkującą w nim Du Barry?