Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.

downie wychowana przez ojca, piękna, młodziuchna, nie więcej warta, niż wszystkie wasze niemieckie? Ojciec jej był przecież królem...
Lozilières się uśmiechnął.
— Mylisz się — odparł, papieru dobywając z kieszeni. — Wasza królewna Marja była już na pierwszym regestrze hrabiego i pozostała niewykreślona w drugim, chociaż na samym końcu. Król wasz prawda królem się nazywał i zowie, ale powiadają, że ledwie się na liście panujących może mieścić, bo jest monarchą nie z łaski Bożej, tylko z wywołania szlacheckiego.
— Jakgdyby to — odparł urażony Włodek — głos ludu nie był Bożym głosem. Vox populi, vox Dei. Jaki on jest, to jest, ale wart więcej niż wiele innych. A królewna... żadna z tych, które swojemu panu stręczycie, rzemyka jej rozwiązać niewarta — jak mi Bóg miły!
— O! o! toś się zapalił! — począł się śmiać Lozilières.
— Słyszałem, — ciągnął dalej Włodek — że mają na oględziny wysyłać. Jeżeli sumiennego do tego użyją człowieka, będzie musiał naszemu panu i jego córce przyznać to, czego im cały świat nie odmawia. Nasza królewna stworzoną jest do tronu, tylko że ani ona, ani ojciec jej wcale go nie żądają!
Francuz, posłuchawszy, ramionami ruszył, lecz potem rozpytywać się zaczął, a że chłopak rad mówił o królu i o królewnie, przeciągnęła się długo gawęda.
Pożegnali się, bo Gabrjel nazajutrz miał do Wissenburga powracać, niespodzianie pieniędzy dostawszy.




Z dziesięć dni już potem odpoczywał Włodek na starej komandorji, gdy mu z rana przyniesiono na zamek kartę bez podpisu, nieznanem pismem dość nieumiejętnie nabazgraną. Wzywał go ktoś na rozmowę w ważnym interesie do miasteczka, Pod złotego konia.
Włodek, zdziwiony mocno, namyślał się niedługo i pobiegł do wymienionej gospody. Jakież było zdumie-