nie jego, gdy tu w progu spotkał go śmiejący się Lozilières.
— Mam honor wam się przedstawić — rzekł z ukłonem ceremonjalnym: — kawaler de Méré, malarz portretów, artysta. Słyszałem wiele o j. k. mości Stanisławie, iż lubi i proteguje sztukę; chcę mieć zaszczyt być mu przedstawionym.
— Cóż to za żarty stroicie ze mnie? — począł Włodek, wchodząc z nim do mieszkania. — Co znaczy bytność wasza w Wissenburgu?
— Mówiłem wam już, jestem tu jako artysta. Zowię się kawalerem de Méré i proszę was, abyście mnie przedstawili królowi waszemu. Powiedz, żeśmy się poznali w Paryżu. Spodziewam się, że mi tego nie odmówisz.
Włodek głową potrząsnął, wydawało mu się to podejrzanem.
— Króla, pana mojego, oszukiwać nie mogę — rzekł. — Przedstawię was chętnie, ale jako pana de Lozilières. Skądże się wziął ów de Méré?
Przybyły się skrzywił i dał znak, że nieprzyjemnem mu było tłumaczyć się.
— Lozilières de Méré, jeżeli chcesz, artysta, malarz portretów...
— Cóż to za maskarada? — odparł Włodek — nie rozumiem tego, a gdy rzecz tyczy się mojego pana... muszę wszystko wiedzieć jasno, inaczej nie zrobię kroku.
Lozilières nalegał, nie tłumacząc się, i spierali się dosyć długo, gdy nareszcie dodał stanowczo:
— Powiadam ci, że w interesie nawet twojego króla, na ten raz musisz ustąpić ze swej surowej zasady. Wyznam ci otwarcie, bo wiem, że mnie nie zdradzisz — chociaż przysiągłem na zachowanie tajemnicy — że wysłańcem jestem pani de Prie. Wyprawiła mnie po niektórych dworach, abym księżniczki dla króla przeznaczone oglądał i zdał sprawę z tego, jak mi się one wydadzą, co o nich mówią, jak wyglądają i t. p. Przybywam więc dla poznania i widzenia waszej królewny
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/56
Ta strona została uwierzytelniona.