piękność zdawała mi się doskonale dobrana do ich wypłowiałej królewskości, ale źle rachowałam...
Poruszyła ramionami pogardliwie.
— Jakto, — podchwycił żywo Varchon — ty byłaś niedawno w Wissenburgu? To się dziwnie składa! Widziałaś więc dwór króla polskiego!
Texier nastroiła minę dumną.
— Przepraszam, — rzekła — nie tylkom go widziała, ale byłam na nim przyjmowana i miałam honor zasiadać u królewskiego stołu... Ale kucharza ma nieszczególnego. Aby tam siedzieć na krześle przy królowej, wcale pergaminów nie potrzeba.
Kawaler chciał przerwać, lecz Oliwja ręką dramatycznie wyciągniętą nakazała mu milczenie.
— Jeżeliś ciekawy dworu tego i ludzi, miejże cierpliwość słuchać — rzekła. — W istocie jest to coś tak osobliwego, ten król, ta rodzina, ich życie i sprawy, że się o tem mówi jak o świecie zaczarowanym w bajce. Król to, który ubogich żebraków pod rękę prowadzi, gdy ich osłabłych spotka, królewna to, która po chatach karmi i poi chorych i odzież dla nich szyje, dwór to, do którego tytułem przystępu jest niedola.
Varchon się zadumał i skrzywił.
— Znasz tego króla? — zapytał — tem lepiej; możesz, nie jadąc, nauczyć nas o nim...
— Chodzi więc o króla polskiego? — spytała pani Oliwja.
— Coś podobnego! — zamruczał przybyły gość.
Spojrzeli sobie w oczy bystro, ale ani on z jej wzroku, ani ona z jego twarzy nie dowiedziała się o niczem...
Texier, której szło wielce o wyzyskanie przyniesionego jej szczęścia, pomyślała, że gotowemi wiadomościami niewiele zarobić będzie mogła.
— Obeszłoby się bez podróży — badał Varchon.
— Zapewne, bo ja się niewiele umiem domyślać — odparła Texier — ale znam króla tego i jego córkę tylko w stosunku do mnie. Między nami mówiąc, przyznam się, żem ich prawie z ostatniego grosza ogoło-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/69
Ta strona została uwierzytelniona.