Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/73

Ta strona została uwierzytelniona.

ska jeszcze ani mogła myśleć o użyciu świeżego powietrza.
Gdy chłodne dnie powracały, stary Borowski pocieszał prognostykami, których, równie jak przysłów, miał zapas znakomity, wywieziony jeszcze z domu.
W tej porze dni naprzemiany jasnych i szarych, przeplatanych kwietniowemi gradami, śnieżkiem i błyskami słońca, kardynał de Rohan dał znać, jak zwykle, gdy miał w odwiedziny przybyć do króla, aby mu jak najmniej przyczynić kłopotu — że będzie miał przyjemność do Wissenburga nazajutrz przyjechać. Gość to nie był zbyt rzadki, ale w tym czasie nie spodziewany, bo ani pogody, ani drogi gorszej nad tę, na którą się narażał, wybrać nie mógł...
Król, któremu o tem doniesiono, zdumiał się i rozrzewnił.
— Co to za złote serce tego Rohana, — odezwał się do żony — żeby w taki czas szkaradny, nawykłemu do wygódek, puszczać się dla miłości naszej do Wissenburga! Tem bardziej wdzięczen mu być muszę, bo widocznie rachował na to, że mnie tu teraz nikt nie odwiedzi, że żywa dusza nie zajrzy...
— W istocie — potwierdził Tarło — trudno suponować, aby miał do nas potrzebę jaką...
Król się rozśmiał.
— A! — zawołał — jużci Bourbon mnie ani waszeci do rady młodego króla nie powoła; i Orleans nawet, gdyby nie był u steru, tegoby nie uczynił.
Porobiono zwykłe na przyjęcia księcia kościoła przygotowania. Włodek z dobranemi kilkunastu końmi wyjechał w moderunku paradnym na spotkanie. Wychwalano powszechnie malownicze stroje polskie, które się i Ludwikowi XIV podobały; dwór więc nawet skromny Leszczyńskiego starał się występować wytwornie; kładł kto co miał najlepszego.
Około południa nazajutrz król z córką stali w ganku, witając dostojnego gościa, który z wesołą wysiadł twarzą. Uderzyło to Leszczyńskiego, że kardynał, zwyczajnie przybywający bez purpury, w sukniach po-