Jedni kazali się Leszczyńskiemu obawiać Fleury’ego, drudzy Bourbona; inni ubolewali nad tem, że tak młodego króla trudno będzie utrzymać, zająć, przywiązać, zabawić, gdyż młodzież nawet, co go otaczała, narzekała na to, iż łatwo się wszystkiem przesycał i nieustannie pragnął zmiany.
W tym chórze najsprzeczniejszych wieści w istocie więcej było rzeczy mogących przestraszyć, aniżeli dających na przyszłość otuchę. Sam król czuł to najlepiej, ale na całą tę sprawę zapatrywał się ze swego stanowiska filozoficzno-chrześcijańskiego.
— Jest to widocznie dzieło Boże, — mówił do utyskującej żony — palec w tem Opatrzności. Myśmy się nie starali o to... nikt nie myślał o takim losie dla Maruchny. Że nie różami usłanym gościńcem iść będzie anioł nasz, to pewna; ale też sobie zasługę zaskarbi wielką. Utrzymać wiarę, na którą zewsząd bezbożne gotują się napaści, zaświadczyć ją cierpieniem i głośnem wyznawaniem — to los Maruchny. Słabą się ona wydać może komu... ja wiem, że się nie ugnie.
Zupełnie tak samo pojmowała to, co ją czekało królewna. Myśl, że ona była przeznaczoną od Boga na tron Francji i miała posłannictwo, tkwiła też w umyśle starej piastunki Moszyńskiej.
Teraz dopiero przypomniano sobie, że gdy Leszczyńscy jeszcze w księstwie Dwu-Mostów przemieszkiwali i stamtąd odbywali częstokroć pielgrzymki pobożne do wsławionych we Francji kościołów, raz, znajdując się na nieszporach w opactwie na granicy położonem, królewna przy odśpiewaniu modlitwy „Salvum fac regem Domino“ uczuła się nagle tak poruszoną, iż łzy się jej z oczu rzuciły. Przestraszonej naówczas Moszyńskiej przyznała się do przyczyny tego niezrozumiałego dla siebie uczucia...
Było to więc przewidywanie duszy, zgadującej swe przeznaczenie.
Przez jakiś czas nie nazywano potem Marji inaczej, jak królową, za co ona gniewała się i protestowała. Chodziła smutna i jakby zgięta pod wielkim
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/80
Ta strona została uwierzytelniona.