ciężarem. Raz się nawet przed Moszyńską przyznała poufnie, iż, teraz modląc się, codzień w końcu dodawała:
— Panie, jest-li w tem wola Twoja, to odwróć ten kielich ode mnie.
Ochmistrzyni płakała i gniewała się razem.
— Dziecko moje, — mówiła — grzeszne to są myśli. Nie godzi się być względem Boga niewdzięczną! Jeszcze wam mało dał dowodów łaski? Król, najpiękniejszy mężczyzna w całem królestwie, pomiędzy władcami Europy stojący najwyżej, narówni z cesarzem... państwo ogromne, bogactwa niepoliczone, następca Ludwika Świętego, wiary Chrystusowej obrońca... Czegóż więcej pragnąć można nad to szczęście, aby stać u jego boku?
— Moja kochana Moszyńsiu, — mówiła królewna, rumieniąc się — nie rozumiesz mnie. Ja właśnie tak wysokiego powołania godną się nie czuję. Skromniejszej pragnęłabym doli. Gdybyś ty, jak ja, oczyma duszy przewidzieć mogła, co mnie na tronie czeka... wtórowałabyś mi w modlitwie do Boga: Panie, odwróć ten kielich ode mnie! Sądziszże, iż obcej sierocie, wszyscy co tam czyhają na władzę i panowanie, nie będą zazdrościć, starać się ją poniżyć, upokorzyć, osłabić? Gdzież ja tam znajdę przyjaciół i poradę... skąd zaczerpnę siłę?
Moszyńska pocieszała tem, że pobożna królowa w duchowieństwie łatwo znajdzie poparcie, że koło niej ugrupować się musi co najszlachetniejszego, najzacniejszego ma w sobie Francja; ale i ona, i król, i wszyscy — choć milczeli — widzieli zarówno walkę i niebezpieczeństwa, na jakie wystawioną być miała Francji królowa...
Dość było pomyśleć, że panowanie jej przychodziło wprost po rozpasanej moralnie i fizycznie regencji, że żyli jeszcze towarzysze wesołych kolacyj regenta, że wspomnienie czasu tego było żywe, młodzież nawykła do płochego zabawiania się, do intryg i swywoli, do nieposzanowania niczego, oprócz namiętności,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/81
Ta strona została uwierzytelniona.